W kwietniu ukaże się kolejna książka prof. dr. hab. Artura Krajewskiego, wykładowcy warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Z autorem Memu ignorancji rozmawia Magda Tytuła.
Czym jest tytułowy mem ignorancji?
Najkrócej: to zjawisko, w którym brak wiedzy, uproszczone rozumienie – lub wręcz fałsz – stają się nośnikami treści symbolicznej wpływającymi na percepcję rzeczywistości. Memem ignorancji może być zatem idea, informacja lub obraz, który zdobywa popularność dzięki swojej prostocie, atrakcyjności wizualnej i emocjonalnemu ładunkowi, pomimo – a często właśnie z powodu – braku głębszego związku z faktami czy wiedzą. W mojej koncepcji mem ignorancji to twór sterowany w sposób bezrefleksyjny, dający jedynie pozory wiedzy lub świadomości, a w rzeczywistości stanowiący zamkniętą porcję niewiedzy. Mem ignorancji, prowadząc odbiorców przez labirynt niedomówień i błędnych interpretacji, pogłębia niewiedzę lub doprowadza do podejmowania decyzji ukrytych w manipulacyjnych schematach przekazu. To symptom tego, co nas czeka w najbliższej przyszłości.
Skąd tak pesymistyczna wizja rozwoju cywilizacji?
Już dziś przestrzeń kulturową tworzą nie tylko wartości dziedzictwa i szeroko pojętych dóbr kultury, ale przede wszystkim „świat wirtualny”, który nas otacza i wciąga, uzależniając nas od potrzeby dostępu do „wszystkiego”. Teraźniejszość w sposób rewolucyjny przenosi się w obszar cyfrowej globalizacji życia. Ten proces przyspiesza. Komunikacja staje się błyskawiczna, oparta na krótkich przekazach oddziałujących na wszystkie zmysły. Jednak ta szybkość niesie za sobą nadmiar informacji, przez co równocześnie spłyca się ich treść. Cyfrowy świat, pełen uproszczeń i manipulacji, wyznacza nowe wyzwania dla naszego sposobu rozumienia i wartościowania rzeczywistości. Tym samym powstaje pytanie o to, czy współczesna kultura zdoła utrzymać równowagę między potencjałem twórczym a ryzykiem płynącym ze zredukowania wiedzy do powierzchownych symboli.
Ale przecież dziś mamy szeroki i wolny dostęp do wiedzy w większości krajów świata…
Szeroki dostęp do wiedzy nie rozwiązuje problemu ochrony przed niewiedzą. Nie znaleźliśmy bowiem jeszcze lekarstwa na odwieczną bolączkę: konieczność weryfikacji pojęciowej i interpretacji faktów, z którymi się spotykamy. W poszukiwaniu informacji nie zawsze pomaga nam samodzielna weryfikacja i ocena realiów, które potrafimy lub których nie potrafimy udowodnić jako prawdziwe. Opanowuje nas rozleniwienie, a to wynika z założenia, że dostępne informacje są wiarygodne – weryfikację zastępują programy i platformy, które dzięki wysokiej pozycji w globalnych strukturach mechanizmów społecznościowych zyskują zaufanie odbiorców. Co więcej: odbiorcy memów ignorancji często nieświadomie uczestniczą w dalszym rozpowszechnianiu treści, które nie tylko nie edukują, ale również deformują postrzeganie rzeczywistości. Uczestniczą w procesie, który jest podobny do tego, w jakim od zawsze funkcjonowały plotki.
To rodzi wyzwania dla systemu edukacji…
Tak! Mem ignorancji to bowiem wirus, jednak inny niż te biologiczne. Nie zniknie po siedmiu dniach i nie istnieje szczepionka, która mogłaby nas z niego wyleczyć. Antidotum stanowi długotrwały proces edukacji, rozwijanie umiejętności krytycznego myślenia oraz świadome wykorzystywanie naturalnych ludzkich zdolności: inteligencji, umiejętności adaptacyjnych oraz wypracowanej mądrości.
Może uratuje nas nauka?
Może, przy czym trzeba zauważyć, że ona również zmienia dziś swoje znaczenie. Jako system edukacji kolejnych pokoleń coraz mniej skupia się na refleksji nad istniejącym dorobkiem, a coraz bardziej zwraca się ku powierzchownemu reagowaniu na to, co aktualne. To, co jest „tu i teraz”, pochłania uwagę bez głębszej analizy czy długofalowego spojrzenia. Dopóki nie uświadomimy sobie skutków tej tendencji, ten proces będzie postępował.
Dzisiejszy wirtualny świat jest tworzony przez człowieka, ale coraz częściej kształtowany przez autonomiczne algorytmy. Stąd pytania o granice pojęcia kultury. Czy to, co powstaje w wyniku działania maszyn i sztucznej inteligencji, jest jedynie narzędziem, czy może już niezależnym bytem kulturowym? Jeśli mem ignorancji może stać się nośnikiem zagłady, prowadząc do roztrwonienia ludzkiego potencjału, to czym stanie się sztuczna inteligencja, gdy uzależnienie ludzkości od technologii stanie się całkowite i wszechobecne, a AI będzie jedynym źródłem podtrzymywania życia człowieka?
Grozi nam spełnienie się wizji rodem z Matriksa?
W wizji braci Wachowskich (film Matrix z 1999) ludzkość została sprowadzona do roli „baterii” zasilającej system, pozbawiona dostępu do alternatywnych źródeł energii i możliwości autonomicznego istnienia. I rzeczywiście: dziś trzeba się zastanowić, czy taki scenariusz mógłby się urzeczywistnić. To pytanie nabiera znaczenia w kontekście rosnącej integracji człowieka z technologią. Współczesne społeczeństwa muszą zmierzyć się z dylematem: jak daleko możemy się posunąć w tej symbiozie, aby nie zatracić swojej tożsamości i niezależności? To nie tylko pytanie o przyszłość, ale również o kierunek, w jakim rozwija się nasze pojmowanie wolności, relacji i sensu istnienia.
Jest jakieś światełko w tunelu?
Na pewno warto go poszukać. Warto zadać sobie pytanie o to, czy fenomen świata wirtualnego nie jest kolejnym stadium ewolucji kultury – od materialnej i duchowej do cyfrowej stanowiącej nową przestrzeń dla ludzkiej twórczości i interakcji społecznych. Ostatecznie bowiem być może kultura wirtualna, podobnie jak probiotyczne kultury bakterii, jest efektem twórczego połączenia naturalnego i sztucznego – przestrzenią, w której rodzi się nowa forma człowieczeństwa.
Artur Krajewski
polski malarz, rysownik, artysta multimedialny, pedagog, profesor ASP w Warszawie.