MegaBaza edukacyjna Perspektywy®


Rozmowa z Janem Traczykiem – wokalistą, kompozytorem i aktorem.

jan tra m– Jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

– Ojej (śmiech)… od psalmu w kościele na I Komunię? Muzyka zawsze była w moim domu, bo tata śpiewał – począwszy od kolędowania poprzez ogniska na wakacjach. Też próbowałem z nim wtedy śpiewać. Chyba koło 6. klasy szkoły podstawowej poszedłem do Chóru Alla Polacca przy Teatrze Wielkim. Tam, przez jakiś czas, śpiewałem jako szara myszka, aż niespodziewanie wzięto mnie do grania głównej roli w operze dziecięcej Pan Marimba. Miałem wtedy 13 lat. Pamiętam, że to była świetna przygoda. Rzucono mnie na głębszą wodę, musiałem grać, mówić teksty i śpiewać. Podczas spektaklu cały czas byłem na scenie. Przez pierwszy rok było dobrze. Natomiast w drugim roku grania tego spektaklu następowała u mnie tzw. mutacja i musiałem kolejne kwestie ze śpiewanych zamieniać na mówione (śmiech). Było permanentne ryzyko „koguta” i bałem się niezamierzonego efektu komediowego.

Potem darowałem sobie na jakiś czas muzykę ze względu m.in. na egzaminy do liceum. Trzeba było zająć się nauką. Dopiero w ogólniaku zacząłem wracać, już bardziej świadomie, do muzyki. Próbowałem pisania piosenek, chodziłem na zajęcia ze śpiewu. Dostałem się do szkoły muzycznej przy ulicy Bednarskiej. Miałem wtedy 17 lat i rodzice stwierdzili, że to za wcześnie ze względu na maturę. Ostatecznie na Bednarską trafiłem w późniejszym czasie i zacząłem profesjonalnie zajmować się wokalistyką. Kilka lat później zostałem studentem kompozycji na Akademii Muzycznej (obecnie Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina).

– Dlaczego kompozycja zamiast wokalistyki, skoro zajmowałeś się śpiewem?

– W zasadzie pomysł komponowania był wcześniej. Pani Maria Piekarek, która uczyła mnie gry na keyboardzie, po tym jak zagrałem jej mój utwór, zaplanowała moją muzyczną drogę życiową. Powiedziała, żebym dostał się do jakiejkolwiek szkoły muzycznej i nauczył się teorii oraz tego wszystkiego, co jest potrzebne, żeby zdobyć indeks. To ona poradziła mi, żebym zdawał właśnie na kompozycję. Tak mi zaplanowała i tak zrobiłem.

– Kierunki artystyczne są oblegane. Trudno było się dostać?

– Musiałem wiedzieć, czego tam oczekują. Na szczęście, pomógł mi pewien profesor – pokazał, co jest najważniejsze, żeby na takim egzaminie wszystko dobrze wyglądało i sprawdziło się.

– Myślisz już o pracy dyplomowej?

– Jak najbardziej, od dłuższego czasu nad nią pracuję. To będzie musical. Co jeszcze mogę o nim powiedzieć, żeby za dużo nie zdradzić? Na pewno będzie to pomieszanie muzyki rozrywkowej z klasyczną – trochę w stronę muzyki rockowej, trochę w stronę orkiestrowej muzyki z pograniczna klasyki i muzyki filmowej. Już długo nad nim pracuję i końca nie widać. Współpracuję z moim dobrym kolegą Piotrkiem Orychem, który pisze libretto.

– Brałeś wielokrotnie udział w Szansie na sukces, wystąpiłeś w The Voice of Poland. Co dały Ci te programy i jak je oceniasz?

– Dużo się nauczyłem, dały mi doświadczenie, obycie, większą pewność siebie. Co jeszcze? Znajomości na pewno. To, że co jakiś czas ktoś mnie wyhacza z jakiegoś youtube albo zobaczy mnie w telewizji i dzwoni z jakąś propozycją. Jak je oceniam? Akurat te dwa programy oceniam bardzo pozytywnie na tle innych, ponieważ wydaje mi się, że akurat Szansa na sukces i The Voice of Poland są nastawione na dobrych artystów, a nie tylko na wariatów i psychopatów, którzy przyciągają widownię swoimi durnymi zachowaniami.

– Piszesz teksty, komponujesz, śpiewasz. Które z tych zajęć pociąga Cię najbardziej?

– Pociąga mnie kwintesencja tych trzech rzeczy, czyli możliwość wykonania czegoś, co jest w 100% moje – możliwość zaśpiewania swojej piosenki i jednocześnie akompaniowania do niej. Chociaż oczywiście jest dużo innych pięknych rzeczy – na przykład, kiedy słyszę, jak orkiestra gra mój utwór.

– Skąd czerpiesz natchnienie?

– Z życia własnego i innych. Chociaż w piosenkach zwykle zawieram to, co się dzieje u mnie – są najbardziej osobiste. Co czasem chciałbym komuś powiedzieć, a nie potrafię tego inaczej przekazać. Zdarza się również tak, że czyjeś życie mnie inspiruje i też ubieram je w piosenkę.

– Twój muzyczny guru?

– Słucham bardzo wielu rzeczy i staram się jak najszerzej patrzeć... W zasadzie grupa Coldplay była zawsze moim ulubionym zespołem. Mam także inne typy. Na przykład Michael Bublé, jest moim wokalnym wzorcem. Podobają mi się wszystkie musicale, zwłaszcza Andrew Lloyda Webbera. Ale także francuskie, na przykład Notre-Dame de Paris. Chciałbym stać się swoim własnym muzycznym guru. Chciałbym znaleźć taki styl, w którym będę się czuł idealnie. I to mi spędza sen z powiek.

– Patrycja Markowska, w jednym z wywiadów, à propo programu The Voice of Poland, mówiła o Twojej świadomości muzycznej, że wiesz, czego chcesz. Ty jednak nadal szukasz własnego muzycznego „ja”.

– Kiedyś wydawało mi się, że znalazłem – za czasów zespołu The Daydream, którego byłem liderem i pisałem całą muzykę. To było właśnie w stronę zespołu Coldpaly – melodyjny rock z elementami symfonii, klimatyczny, uczuciowy. Natomiast ostatnio szukam nowych rzeczy i jeszcze do końca nie wiem, gdzie wyląduję.

– Należysz do zespołu Teatru Studio Buffo. Jak się tam dostałeś?

– Z castingu. Przesłuchanie było do głównej roli Jana w musicalu Metro. Poszedłem tam akurat po dwóch dniach grypy żołądkowej. Jakoś zaśpiewałem, nie najlepiej może, ale najwyraźniej coś w tym było i mnie wzięto. Potem, jeszcze przez jakiś czas chodziłem do szkółki, rozwijałem się pod okiem Marioli Napieralskiej. I w końcu się udało – jestem w Buffo i gram.

– Grasz główną rolę w kultowym Metrze. Czujesz z tego powodu presję?

– Oczywiście, muszę udźwignąć cały spektakl. Ciąży na mnie duża odpowiedzialność, ale to motywuje. Wiem, że jestem w stanie to zrobić. Wiem, że dobrze się w tym czuję i sprawdzam. Staram się robić to jak najlepiej.

– Czy utożsamiasz się w jakiś sposób z postacią Jana z Metra? Mam na myśli podejście do muzyki.

– Trochę tak, chociaż on jest dość skrajny. Ucieka od wszelkiej komercji. Ja nie uciekam. Chciałbym, żeby to, co robię, podobało się. Jeśli tylko czuję, że to nie jest po mojej myśli muzycznej, to raczej wycofuję się z takiej muzyki. Mam takiego naturalnego firewalla, który mi w odpowiednich momentach mówi: stop, to jednak nie jest ten kierunek i nie będę robił chały. Mam swój gust i trzymam się go.

– Poza pracą w teatrze, koncertujesz.

– To są nastrojowe koncerty. Każdy zatytułowany jest Nastrojowy Koncert Janka Traczyka. Przykładam wagę do tego, żeby miały swój klimat. Chyba jeszcze nikt nigdy mi nie powiedział, że były zbyt smutne. Owszem, gram smutne piosenki, ale staram się bardziej lub mniej dowcipnymi komentarzami wytworzyć taką atmosferę, żeby to wszystko było zjadliwe i pozostawiało ludzi w miłych nastrojach.

– Twoja pasja to także konie i góry. Kiedy na to znajdujesz czas?

– Czas znajduję wyłącznie w wakacje, kiedy nie mam spektakli w teatrze i kiedy nie daję koncertów. Najzwyczajniej w świecie chcę się wtedy umysłowo troszeczkę oczyścić, uspokoić, wyzwolić na chwilę od tego warszawskiego pędu i nabrać sił.

– Jesteś instruktorem jazdy konnej – jak wygląda Twoja praca? Gdzie można uczyć się pod Twoim okiem?

– W Jaszkowie pod Poznaniem, koło Śremu. Ośrodek nazywa się Centrum Hipiki Jaszkowo. Jeżdżę tam od 15 lat. Instruktorem jestem od 8 lat. Bycie instruktorem i jazda konna, to są specyficzne rzeczy. Towarzyszy temu kontakt ze zwierzęciem, z którym trzeba znaleźć porozumienie. Wciąga mnie ten świat, w którym wstaję i zaczynam od sprzątania stajni, potem śniadanie, jazda konno, znowu sprzątanie, karmienie, itd. To powoduje, że człowiek zżywa się ze zwierzakami. Często ma się jednego lub dwa konie pod opieką, więc kiedy cały czas przebywa się z tym koniem, to siłą rzeczy człowiek nawiązuje z nim więź. Podobnie jest z dzieciakami, które uczę. Obserwacja postępów, bycie z nimi w trudnych chwilach powoduje, że czerpię z tego dużo satysfakcji. Fajna sprawa. Polecam.

– Jakie są Twoje artystyczne plany?

– Chcę wreszcie nagrać płytę. To po prostu wstyd, że jeszcze jej nie ma.

– No właśnie! Kiedy pojawi się w sklepach?

– Bardzo ostrożnie do tego podchodzę. Chcę, żeby była taka, o jakiej marzę i żeby to było z ludźmi, którzy czują moje pomysły. Cały czas nie jestem pewien, czy to jest to, co we mnie tkwi i dlatego tak wolno mi idzie. Tak już mam, że nie mogę się czasem zdecydować. W wielu rzeczach widzę ciekawe elementy i połączenie tego wszystkiego jest niemożliwe, rezygnacja z czegoś przychodzi mi trudno. Drugi mój plan, to wystawienie spektaklu, który z Piotrkiem Orychem mamy już napisany razem zatytułowany Byłem w Ameryce. Planujemy go od dłuższego czasu, ale ciągle nie mamy środków, miejsca i czasu na sfinalizowanie projektu. Chcę, oczywiście, jak najszybciej obronić się i nadal grać koncerty.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Anita Kruk


Jan Traczyk  urodzony w roku 1985 w Warszawie. Student kierunku kompozycja i teoria muzyki (specjalność kompozycja) na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Absolwent Wydziału Wokalnego (Sekcja Piosenki) Szkoły Muzycznej II stopnia (Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina) przy ul. Bednarskiej w Warszawie. Nagrodzony w wielu ogólnopolskich konkursach, m.in. Pamiętajmy o Osieckiej, Festiwal Piosenki Retro im. Mieczysława Fogga.

Finalista i wielokrotny uczestnik programu Szansa na Sukces oraz uczestnik programu The Voice of Poland 2. Jeden z jurorów w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym Univision Student Song Contest 2013 (Baku – Azerbejdżan). Aktor Teatru Studio Buffo w Warszawie – m.in. odtwórca głównej roli w kultowym musicalu Metro. Instruktor jazdy konnej w Centrum Hipiki Jaszkowo. Nastrojowy Koncert Janka Traczyka, to
nazwa przypisana jego regularnym koncertom.

 

© 2022 Perspektywy.pl   O nas | Polityka Prywatności | Znak jakości | Reklama | Kontakt!!!