Rozmowa z Tomaszem Mnichem, który ponad dziewięć lat poświęcił na jednoczesne rozwijanie ścieżki kariery oraz inwestowanie w programy MBA, studia podyplomowe oraz kursy i szkolenia.
Od matury trudno znaleźć okres, w którym nie poświęcał się Pan nauce. Warto było?
Można pół żartem-pół serio powiedzieć, że mój pęd do wiedzy wynikał z lenistwa. Zawsze zastanawiałem się, co można zrobić, aby wykonać zadanie, poświęcając jak najmniej wysiłku. Intuicyjnie czułem, że warto inwestować w swoją efektywność, bo to kiedyś przełoży się na większe możliwości decydowania o swoim życiu. W ten sam sposób uwierzyłem, że warto zaufać zespołowi. Uważam, że jeśli ktoś wyszukał już rozwiązanie konkretnego problemu, to nie ma sensu tracić siły na odkrywanie po raz kolejny już odkrytej drogi, wyważać otwartych drzwi! Dzięki temu mamy więcej czasu na to, co jest dla nas ważne.
Inwestycja w swój rozwój wymaga poświęceń, determinacji i wiary w ich sens. Ciężko jest godzić pracę zawodową w tygodniu i poświęcać na naukę weekendy i popołudnia oraz wieczory po pracy. Czasami ceną bywa trudność w budowaniu życia osobistego.
Uznałem, że warto się starać, kiedy widziałem, jak dynamicznie rozwija się moja kariera. Fakt, że funkcjonowałem w organizacjach, w których nie było zbyt dużo pracowników „przyklejonych do stołków” i nie stykałem się z przejawami zawiści, był bardzo pomocny.
Skąd taki rozstrzał zainteresowań w wyborze studiów podyplomowych?
Łatwiej jest budować ścieżkę kariery, jeśli pierwszy etap edukacji wyższej daje nam „twarde”, konkretne kwalifikacje. Dla mnie punktem wyjścia były studia informatyczne na UWr, po których przez kolejne dziewięć lat intensywnie uczyłem się nadal. Na IV r. studiów magisterskich, zacząłem pracę w AIG Consumer Finance Group jako specjalista – analityk systemów komputerowych. Naturalnie, że potrzebna mi była wiedza z finansów i bankowości, zdobywana podczas studiów podyplomowych i na specjalistycznym programie MBA dla finansistów. Bardzo szybko, bo już po trzech miesiącach, zostałem szefem zespołu i zacząłem wykonywać zadania menadżerskie. Pogłębianie zagadnień z obszaru psychologii i zarządzania pozwalało mi kroczyć dalej ścieżką menedżerską. Stąd klasyczny program MBA, licencjat z psychologii zarządzania i wszelkie „podyplomówki” podbudowujące kompetencje niezbędne w zarządzaniu zespołem.
A po sześciu latach pracy dla AIG dostałem propozycję zbudowania międzynarodowego centrum usług informatycznych dla F. Hoffman-La Roche Ltd. Wykorzystałem trzy miesiące wypowiedzenia w poprzedniej firmie, zajmując się planowaniem strategii pozostawianego przeze mnie departamentu, aby zdobyć wiedzę z nieznanej sobie branży. Oczywiście w tak krótkim czasie nie można zdobyć gruntownej wiedzy o specyfice branżowej, ale przynajmniej oswoiłem bazę pojęciową i zacząłem posługiwać się językiem właściwym dla mojej nowej branży.
Jakie kryteria uznawał Pan za decydujące przy wyborze „podyplomówek”?
Najważniejsza jest adekwatność programu do potrzeb zawodowych – analizowałem go, aby ustalić, jaką wiedzę i umiejętności uzyskam w zamian za poświęcony czas. Kiedyś wychwyciłem, że na trzech różnych studiach, na różnych uczelniach kierunki: zarządzanie projektami, zespołem oraz kadrami aż w 60% pokrywają się zakresami programowymi.
Dla mnie ważny jest kontakt z praktykami. Dlatego szukałem tych programów, które – poza ogólną wiedzą fachową – koncentrują się na studium przypadków, na analizie problemów pod okiem ekspertów, którzy realnie przepracowali podobne wyzwania.
Trzecie kryterium to tzw „papiery” – certyfikaty i uprawnienia, które otwierają furtki do kolejnych szczebli kariery. Kiedy szukałem „podyplomówki” z bankowości, ważne dla mnie było, czy daje certyfikat bankowca uznawany przez Związek Banków Polskich. W innym przypadku liczył się certyfikat audytora wewnętrznego, którym planowałem zostać.
Kolejna zasada to kryterium geograficzne, czyli ekonomia czasu. Tylko raz odstąpiłem od niej rozpoczynając studia podyplomowe w Warszawie – pracując i mieszkając we Wrocławiu. Wtedy uznałem, że mogę poświęcić kilka godzin miesięcznie w pociągu w zamian za najlepszy w Polsce program nauczania.
Ostatnie kryterium, którym warto się kierować, to „miękka” wiedza, intuicja. Marka uczelni – także pozycja w rankingach edykacyjnych, szukanie opinii w Internecie, przeglądanie uczelnianych serwisów. One wiele mówią o tym, czy uczelnia traktuje studia podyplomowe wyłącznie jako maszynkę do zarabiania pieniędzy, czy także jako pełnoprawny sektor działalności dydaktycznej.
Jak udało się Panu sfinansować naukę?
Mierzyłem siły na zamiary. Kiedy zarabiałem miesięcznie 1.500 zł netto, wybierałem podyplomówki z czesnym rzędu kilkuset złotych kwartalnie. Kiedy znacznie więcej – wydawałem po kilka tysięcy złotych i więcej na kursy i szkolenia, także za granicą. Nie polecałbym brania kredytu na „podyplomówki” – ryzyko nie trafienia z inwestycją edukacyjną zbyt duże, a okres zwrotu z takiej inwestycji jest jednak dość długi. Nigdy także nie oczekiwałem od pracodawcy, że musi finansować moją edukację. Sam w siebie inwestowałem. Osiągane efekty pozwalały mi na większą swobodę. Szefowie zgadzali się na finansowanie niektórych studiów i szkoleń. Kiedy przełożeni widzieli, że przeznaczam na rozwój prywatne pieniądze, chętniej wspierali kolejne projekty.
Katarzyna Kęsy-Szczęsna
Tomasz Mnich – doradca i coach grupowy z wieloletnim doświadczeniem menedżerskim m.in. w Lukas Bank S. A., Getin International, F. Hoffman-La Roche Ltd, AIG Consumer Finance Group. Prowadził liczne projekty zmian organizacyjnych na rynkach USA, Europy Zachodniej oraz Wschodniej. Absolwent studiów magisterskich, licencjackich, dwóch programów MBA, siedmiu studiów podyplomowych oraz ponad 200 szkoleń. Studiowal na UWr, PW, w SWPS, SGH, WSB we Wrocławiu, AE we Wrocławiu (obecnie UE), WSZiB w Poznaniu – filia we Wrocławiu. Uczył się na wielu zagranicznych programach w USA i UE w zakresie coachingu, pracy zespołowej, rozwoju osobistego, m.in. w The George Washington University. Autor i propagator metody The Why Method, wspierającej efektywność zespołów menedżerów oraz projektowych. Na rynku polskim wydaje periodyk Leadership Excellence Magazine. |