Egzamin maturalny nadchodzi szybkimi krokami. Uczeń, który nie rozumie i nie czuje potrzeby zrozumienia, jak się należy do niego przygotować, przeżyje w maju bolesne zderzenie.
Będzie miał wrażenie, że na maturze jest jak na wojnie: przeżywają tylko najlepsi, a on znalazł się tutaj przypadkowo i zaraz polegnie z kretesem. Wystarczy jednak zacząć przygotowania odpowiednio wcześnie, a najważniejszy egzamin w życiu okaże się łatwy, miły i przyjemny. Jeśli więc chcesz za rok fetować zwycięstwo, otwierać szampana i przyjmować gratulacje, przemyśl parę spraw już dziś.
Z perspektywy szkoły
Każda szkoła ma swoją kulturę pracy. W jednym miejscu uczniowie idą na maturę jak na bal, radośni, weseli i pewni siebie, a gdzie indziej zachowują się, jakby doszło do wybuchu trzeciej wojny światowej, z nieba spadały bomby, a Polsce groziły kolejne rozbiory. Klimat panujący na lekcjach ma wpływ na poczucie wartości uczniów, stopień pewności siebie, na ich podejście do egzaminu maturalnego, na poziom stresu. Szkoła nie tylko uczy, ale też kształtuje charakter. Wszystko to pomaga albo przeszkadza na maturze. Wielu uczniów boi się tego egzaminu, ponieważ byli nim straszeni, a nie z powodu braku wiedzy czy umiejętności.
Klimat szkoły to nie wszystko. Każdy nauczyciel ma też swój styl nauczania. Jeden bazuje na metodach familiarnych, zachowuje się niczym dobra ciocia, która każdego musi otoczyć opieką, a do matury poprowadzić za rączkę. Inny woli chłodne relacje, ale za to podbudowane dużą wiedzą i jasno określonymi wymaganiami. Jedni dają uczniom dużo samodzielności, inni zaś kontrolują na każdym kroku, pilnują, jakby mieli do czynienia z przedszkolakami, a nie z dorosłymi przecież ludźmi. Niektórzy nauczyciele tak głupio – zbyt łagodnie lub zbyt surowo – traktują klasę maturalną, że nie da się z nimi wytrzymać.
Ilu nauczycieli, tyle różnych metod podejścia do pracy. Każda metoda ma swoje plusy i minusy. Bywa tak, że dany styl nauczania w jednym roku sprawdza się idealnie, a w kolejnym już nie. Ludzie jednak przyzwyczajają się do własnych metod pracy na tyle, że trzeba wielu lat oraz całego szeregu porażek, aby przestali zrzucać winę na innych i zaczęli myśleć, że to z nimi coś jest nie tak. Trafiają się na przykład poloniści, którzy uparcie wałkują na lekcjach poezję współczesną, mimo że żaden uczeń nie ma zamiaru na maturze pisać analizy wiersza. Tak jak jedni lubią fiołki, a inni bez, tak samo są nauczyciele, dla których liczy się tylko romantyzm, oraz tacy, którzy cenią wyłącznie literaturę XX wieku, a resztę traktują po macoszemu.
Okiem krytyka
Do nauki oferowanej przez własnego nauczyciela, a często także przez szkołę, należy podchodzić z pewną dozą krytycyzmu. Niejednemu belfrowi brakuje zdrowego rozsądku, gdy przygotowuje uczniów do matury. Zresztą praca w szkole sprzyja popadaniu w przesadę. Widać to chociażby wtedy, gdy na krótki wiersz Norwida albo Miłosza polonista poświęca po dwie lekcje, a na omówienie pięćset razy dłuższego dzieła, jakim jest np. Jądro ciemności Conrada albo Ferdydurke Gombrowicza, tyle samo czasu lub niewiele więcej. Później nauczyciel narzeka, że uczniowie nie znają lektur. Trudno się dziwić, że młodzież nie chce zajmować się dziełami, które czyta się w domu przez dwa tygodnie, a w szkole omawia przez dwie godziny.
Tak jak reklama jest uważana za dźwignię handlu, tak narzekanie, straszenie i wytykanie braków służą wielu nauczycielom za główne źródło motywacji. Oczywiście, jedno i drugie ma niewiele wspólnego z prawdą. W klasie maturalnej młodzież słyszy tyle negatywnych komentarzy pod swoim adresem, że trzeba mieć skórę słonia, aby nie wpaść w depresję i czarnowidztwo. Krytyczne komentarze rzadko potrafią zmotywować leni do wysiłku, najlepiej bowiem działa jasna i rzeczowa ocena możliwości uczniów. Dlatego od nauczycieli trzeba żądać przede wszystkim rzetelnych informacji o egzaminie maturalnym, realistycznej oceny możliwości uczniów, a mniej moralizowania, wyrywania sobie włosów z głów i rozdrapywania ran. Zamiast krytykować, lepiej zorganizować próbną maturę (może nawet kilka razy) i ją solidnie sprawdzić – wtedy szydło wyjdzie z worka.
Jeśli zbyt często słychać w jakimś miejscu uwagi o coraz gorszej młodzieży, istnieje poważne ryzyko, że matura nie wypadnie tutaj najlepiej. Zresztą ocenia się w obie strony. Także uczniowie powinni zastanowić się, jak bardzo zaangażowany w nauczanie jest ich nauczyciel i czy jego praca przynosi pożądane efekty. Czy umie tylko straszyć, czy też potrafi udzielić rzetelnej pomocy? Wspiera czy zniechęca?
Panuj nad sytuacją
Nawet najdoskonalszy styl nauczycielskiej pracy nie każdemu uczniowi odpowiada. Ważne jest też zgranie klasy z nauczycielem oraz twórcza atmosfera na lekcjach. Zdarza się, że klasa lubi pracować po Bożemu, a nauczyciel jest zwolennikiem szalonych pomysłów. Bywa też odwrotnie, nauczyciel jest solidny, ale jego lekcje są nudne jak flaki z olejem, natomiast uczniowie są bardziej otwarci na niekonwencjonalne pomysły. Im bliżej matury, tym łatwiej o panikę i wzajemne obwinianie.
Dobry pedagog powinien dostosować swoje metody do potrzeb i możliwości swoich uczniów. Jeśli więc nauka idzie Ci jak po grudzie, winne może być zarówno Twoje lenistwo, braki z poprzednich etapów edukacji, jak i nieodpowiednie metody nauczania obecnego nauczyciela. Nie zaszkodzi poprosić belfra, aby przestawił się na trochę inne tory. Może na lekcjach jest za dużo wielkich słów i głębokich myśli, a za mało informacji podstawowych. Może trzeba powtórzyć wszystkie fakty o lekturach, wydarzenia, nazwiska bohaterów, czas i miejsce akcji, a dopiero potem, jeśli wystarczy czasu, zająć się ambitniejszymi zagadnieniami. Nic nie szkodzi, jeśli nie błyśniesz na maturze oryginalnymi pomysłami, gorzej, jeśli popełnisz dziecinne błędy.
Złe wyniki w dobrej szkole
Byłoby pięknie, gdyby dobrzy uczniowie dobrze zdawali maturę, a źli – źle. Tak samo byłoby wspaniale, gdyby dobra szkoła przygotowywała dobrze do matury, a zła – źle. Niestety, nie można być tego pewnym. Zatem tak samo, jak na dobre wyniki mają szanse uczniowie z kiepskich szkół, również może się zdarzyć, że dobrej placówce przytrafi się fatalna porażka.
Wprawdzie sukcesy liceum czy technikum w poprzednich latach mogą przekonywać, że w 2014 będzie podobnie, jednak prawdopodobieństwo nie wynosi wcale 100 procent. Niejedna placówka zeszła na psy właśnie z tego powodu, że była zapatrzona przeszłość i nie zwracała uwagi na zmiany, jakie zaszły w oświacie. Rynek edukacyjny jest trudny, więc szkoły nieustannie rywalizują ze sobą. Przezorny maturzysta powinien nawiązać kontakt z rówieśnikami z innych placówek i dowiedzieć się, jak oni przygotowują się do matury. Może stosują całkiem dobrą strategię, która sprawdzi się także w jego przypadku.
Lepiej pochopnie nie lekceważyć nikogo. Nieraz w miejscu uznawanym za gorsze pracują prawdziwi pasjonaci przedmiotu, a w szkołach uchodzących za elitarne trafiają się bardzo przeciętni nauczyciele. Bez względu na opinie panujące o danym miejscu, uczniach czy nauczycielach, należy samodzielnie ocenić, czy ich metody pracy są gorsze od naszych czy lepsze. Jeśli ktoś ma znajomych w innych szkołach, powinien koniecznie zasięgnąć języka. Jeśli zaś takich kolegów nie ma, może najwyższy czas poszerzyć grono przyjaciół.
Własny warsztat
Dobre przygotowanie do matury wymaga nie tylko uczenia się pod kierunkiem nauczycieli – swoich bądź z innych szkół. Każdy, komu zależy na wysokich wynikach, powinien jeszcze dokształcać się na własną rękę. Obecnie mamy coraz większy dostęp do wiedzy i codziennie możemy z niego korzystać, nie wychodząc nawet z domu. Wystarczy komputer, dostęp do Internetu i trochę dobrych chęci.
Mając takie możliwości, głupotą byłoby polegać tylko na wiedzy przekazywanej przez nauczycieli. Tym bardziej, że szkolny program najczęściej nastawiony jest na przeciętność. Lekcje mogą zaspokoić potrzeby jedynie mało ambitnych uczniów, natomiast każda wykraczająca ponad przeciętność osoba powinna pogłębiać swoją wiedzę w ramach samokształcenia.
O jakości lekcji i poziomie nauczania decyduje często tzw. średnia klasy. Jeśli trafiłeś do grupy, w której dominują mądrzy ludzie, nie ma problemu. Nauczyciel musi podnieść poprzeczkę. Gorzej, jeśli grupa nie jest zbyt inteligentna lub ambitna. Wtedy lekcje polegają głównie na wbijaniu do głów najprostszych treści, zaś szczytem możliwości okazuje się rozwiązywanie najbardziej banalnych problemów. Im niższy poziom nauczania w szkole, tym większą rolę w przygotowaniu do matury odgrywa samodzielne zdobywanie wiedzy.
Nikt lepiej od ciebie nie wie, w jakiej klasie się znalazłeś/-aś. Zanim zaczniesz poważnie przygotowywać się do matury, musisz z ręką na sercu odpowiedzieć na pytanie, czy koledzy i koleżanki ze szkoły będą cię ciągnąć w górę czy w dół? Jeśli w górę, spróbuj im dorównać. Jeśli w dół, zacznij szukać dodatkowego źródła wiedzy. Zdobywanie wiedzy poza szkołą, szczególnie gdy panuje w niej niski poziom, pomoże rozwinąć warsztat, zapewni też poczucie własnej wartości. Nic tak nie pomaga w osiąganiu wysokich wyników na egzaminach, jak głębokie przekonanie, że jest się w czymś dobrym oraz że zawdzięcza się to samemu sobie.
Obiecanki, cacanki
Obiecywanie, że w końcu wezmę się do nauki, nie ma mocy prawnej, ale chyba wstyd tak rzucać słowa na wiatr. Jeśli więc nie chcesz dnia rozpoczęcia przygotowań do egzaminu odwlekać w nieskończoność, powinieneś zaznaczyć go sobie w kalendarzu i tego się trzymać. Aby nie było tak pięknie, jak myślisz, warto pamiętać, że z przygotowywaniem się do matury jest jak z rzucaniem papierosów. Jedni zrobią to od razu, a inni będą zabierać się do tej czynności po sto razy, przekładając wszystko na wieczne jutro.
Trudno oczekiwać, że osoba, które przez dwa lata liceum żyła dniem dzisiejszym i bardziej ceniła rozrywkę oraz dobrą zabawę od solidnej nauki, nagle wykona zwrot o 180 stopni i zacznie się solidnie uczyć. Aby to zrobić, trzeba mieć naprawdę niezłomny charakter albo zostać mocno kopniętym w tyłek przez nauczycieli, rodziców lub przyjaciół. Mam nadzieję, że ktoś bliski i zaufany takiego kopniaka Ci zafunduje. Wszystko dla Twojego dobra i na szczęście.
Dariusz Chętkowski