Iść czy nie iść? - niejeden z nas przed studniówką przeprowadza bilans zysków i strat. Są i tacy, którzy od razu spisują imprezę na straty. Może coś w tym jest, bo kilka cech tej imprezy rzeczywiście spędza sen z powiek. Oto 6 powodów, dla których nie lubimy studniówki...
Wydatki - studniówka to impreza stanowczo za droga. Pieniądze przeznaczone na nią spożytkować można w jakiś bardziej sensowny sposób. Jeżeli się je w ogóle ma...
Z wydatkami wiąże się stresująca i głupia pogoń za superciuchami. Na studniówkę trzeba się przecież wymalować, ufryzować, wypachnić. Najlepiej jak najdrożej!
Osoba towarzysząca - a właściwe jej brak. Iść na studniówkę bez partnera to wstyd. Część dziewczyn więc w ogóle rezygnuje (chłopcy nie reagują tak dramatycznie), część, bardziej zdeterminowanych, przychodzi z partnerami z łapanki.
Polonez - sam w sobie nie jest takim problemem. Jednak nie każdy dobrze się czuje w tańcu w ogóle, a tu chcesz - nie chcesz - musisz. Co, poloneza nie zatańczysz?! Szkoła organizowała, dyrektor przyszedł, nauczyciele patrzą - a ty nie chcesz tańczyć, jak ci zagrają. O, bratku! Zbyt zajeżdża to indywidualizmem i chęcią stanowienia samemu o sobie i pozycji jaką chcesz nadać swojemu ciału.
Nauczyciele - największy z nimi problem jest taki, że w ogóle są. I jak tu się bawić? A dyrektor łypie złym okiem i zdaje się mówić - No, kto odważny, kto mi podskoczy, frajerzy?. Przed maturą - wiadomo - tylko samobójca.
Klasowe i międzyklasowe - nigdy nie jest tak, żeby się wszystkim wszystko podobało. A kwestii spornych jest dużo: na sali gimnastycznej, czy w klubie, dj czy kapela, dekoracje, liczba ciepłych dań, do której godziny itp. Ludzie się kłócą, obrażają, nie chcą rozmawiać.
Mimo wszystkich minusów, studniówkę da się przeżyć ;) Redakcja Perspektyw zachęca do udziału w zabawie.