Zaproszenia na zjazd absolwentów Columbia Law School (wydział prawa) przychodziły w poczcie co roku, lecz nie zwracałem na nie uwagi. Ale kiedy na początku tego roku przyszła koperta z cyfrą 50 na kopercie, to podświadomie poczułem, że trzeba ją jednak otworzyć.
Proste zadanie arytmetyczne pokazuje, że 2017 minus 1967 daje 50. Uznałem, że spotkanie po pół wieku z kolegami i koleżankami to jednak jest coś, co trzeba potraktować poważnie. Jak się okazało, nie byłem w tym bynajmniej osamotniony.
Jak na fotografii z tamtych lat...
Nie będę ukrywał, że miałem pewne obawy, czy poznam kogoś z dawnych kolegów albo czy oni mnie poznają. Okazało się jednak, że organizatorzy przewidzieli, że może być z tym problem i znaleźli proste, ale doskonałe rozwiązanie. Otóż przy rejestracji, każdy z nas obok programu uroczystości i listy uczestników otrzymał swoje zdjęcie sprzed ponad pół wieku. Starając się o przyjęcie na uniwersytet trzeba było do aplikacji dołączyć fotografię. Columbia musi swoje archiwa prowadzić porządnie, bo każdy z nas mógł zobaczyć, jaki kiedyś był młody i piękny, no i rozpoznać kilku znajomych.
Mnie szybko udało się rozpoznać dwóch kolegów, z którymi byłem kiedyś zaprzyjaźniony, ale kontakty między nami urwały się już kilkadziesiąt lat temu. Jednym był Oswaldo – obecnie wciąż czynny zawodowo międzynarodowy sędzia arbitrażowy z Buenos Aires a drugim Georgio, profesor z Mediolanu. Było nas, studentów zagranicznych, kilkunastu. Trzymaliśmy się razem, choć zajęcia odbywaliśmy razem z miejscowymi studentami; zdawaliśmy też te same co oni egzaminy. Każdy z naszej trójki spotkał też po kilku amerykańskich kolegów.
Uroczystości i spotkania absolwentów trwały dwa dni, piątek i sobotę. Większość wydarzeń była otwarta dla absolwentów wszystkich lat, ale niektóre przewidziano tylko dla naszego rocznika 67. Dla absolwentów starszych roczników zarezerwowane były miejsca podczas uroczystości wręczenia dyplomów tegorocznym absolwentom. A kto z nas chciał i wcześniej o tym powiadomił, otrzymał uniwersytecką togę i biret i mógł wziąć udział w uroczystym pochodzie Najważniejsze jednak były spotkania towarzyskie. Na początek – wykwintny cocktail wydany dla rocznika 67 przez jednego z naszych kolegów, pełnego sukcesów nowojorskiego prawnika. Zaprosił nas do swojego wypełnionego dziełami sztuki mieszkania na ostatnim piętrze domu przy prestiżowej Park Avenue. Jego penthouse zajmuje powierzchnię całego piętra i mimo że było nas co najmniej 80 osób, ani miejsca ani jedzenia czy picia nie brakowało.
Od lewej: Kazimierz, Oswaldo, Georgio
Komu potrzebna biblioteka?
Był też punkt programu, który można nazwać merytorycznym. Jego kulminacyjną część było spotkanie – rozmowa z panią Gillian Lester, nowym (od roku) dziekanem Columbia Law School. Z tego spotkania utkwiły mi w pamięci dwa elementy. Pierwszy dotyczył tzw. klinik. Polega to na tym, że pod nadzorem profesora studenci angażują się w rozwiązywanie prawdziwych problemów zwykłych ludzi. Grupa studentów z jednej takiej kliniki zaangażowała się w udzielanie pomocy prawnej nielegalnym imigrantom przetrzymywanym w specjalnym obozie gdzieś daleko od jakiegokolwiek miasta w Teksasie. W dziesięciu takich klinikach uczestniczy obecnie 120 studentów, choć chętnych jest dwa razy tyle. Problem stanowi brak miejsca w budynku wydziału. I tu, pani dziekan przeszła do drugiego tematu – komu potrzebna biblioteka?
Od zawsze, a przynajmniej od czasów Biblioteki Aleksandryjskiej – biblioteka była symbolem uniwersytetu. Jej zasoby stanowiły o prestiżu uczelni. A tymczasem, według pani dziekan, czasem któryś ze studentów sięgnie po książkę ale najczęściej źródło informacji znajduje się w laptopie. Tu należy się wyjaśnienie. W Stanach Zjednoczonych obowiązuje anglosaski system prawny w znacznym stopniu oparty na precedensach, na orzeczeniach wydawanych kiedyś w podobnych sprawach przez sądy nie tylko amerykańskie, ale także angielskie. Zdarza się, że prawnicy odwołują się do orzeczeń z zamierzchłych czasów.
Cała ta wiedza zgromadzona jest w olbrzymiej ilości książek. Opracowane zostały systemy ułatwiające poruszanie się w gąszczu informacji. Tyle, że i tu dotarła technika cyfryzacji. Zamiast obkładać się opasłymi woluminami i mozolnie szukać w nich przydatnego orzeczenia, a raczej jego uzasadnienia, wystarczy wpisać kilka kluczowych słów i stosunkowo szybko zgromadzić potrzebny materiał.
Biblioteka tymczasem zajmuje w budynku Prawa bardzo dużo najlepiej położonej powierzchni. A Dziekan wiec pyta samą siebie, czy nie lepiej zrezygnować z książek, i przekształcić biblioteki na miejsce pracy i spotkań studentów. Wygospodarowane miejsce pozwoliłoby także na zwiększenie liczby wspomnianych klinik. Może tak się i stanie, pani dziekan jest osobą pełną energii i młodą – nie było jej jeszcze na świecie, kiedy my opuszczaliśmy Alma Mater z dyplomami w dłoni.
Hojni absolwenci
Końcowym akcentem spotkania na 50 lecie była uroczysta kolacja w pięknej sali Instytutu Włoskiego położonego tuż obok Wydziału Prawa. Piękna sala z sufitem jak na Wawelu, schody wyłożone marmurem kararyjskim, jedzenie palce lizać.
W czasie kolacji dowiedzieliśmy się, że nasz rocznik 67” stawił się w rekordowej liczbie. Na uroczystości przyjechało aż 47% absolwentów (żyjących!).
Uniwersytet pamięta o swoich absolwentach, ale też absolwenci Columbii nie zapominają o swojej uczelni, której tyle zawdzięczają. Z okazji 50 – lecia Klasa 67” (47 osób) wyłożyła, głównie na fundusz stypendialny, rekordową kwotę 4,7 mln dolarów. Przyznaję, że mój wkład w porównaniu do moich amerykańskich kolegów raczej skromny, ale był.
KAZIMIERZ BILANOW
Wydział Prawa Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku czyli Columbia Law School to instytucja z wielkimi tradycjami. Wśród absolwentów było dwóch prezydentów (Teodor Roosevelt i Franklin D. Roosevelt), sędziowie Sądu Najwyższego, wybitni prawnicy i politycy. Sam Uniwersytet Columbia w międzynarodowych rankingach znajduje się w pierwszej dziesiątce najlepszych uczelni na świecie.