Dr hab. inż. Ireneusz Czarnowski jest związany z Uniwersytetem Morskim w Gdyni od lat 90. - najpierw jako student, potem w roli pracownika naukowego, dziś - prorektora ds. nauki. Był świadkiem i aktywnym uczestnikiem przekształceń, które stały się kamieniami milowymi w dziejach UMG. Ma też plany i pomysły na dalszy rozwój swojej uczelni.
Żyję moją pracą
Rozmowa z dr. hab. inż. Ireneuszem Czarnowskim, prorektorem ds. nauki Uniwersytetu Morskiego w Gdyni
– Jest Pan związany z uczelnią od roku 1992, najpierw jako student, a od 1998 jako pracownik. Był Pan tu w okresie najważniejszych przemian, zdobywania statusu uniwersytetu. Które zmiany uważa Pan za najistotniejsze?
– Rzeczywiście, byłem świadkiem przekształceń, które można uznać za kamienie milowe w dziejach uczelni. W roku 2001 Wyższa Szkoła Morska stała się Akademią Morską, a od roku 2018 jesteśmy uniwersytetem. Jako prorektor ds. nauki byłem zaangażowany w działania organizacyjne wynikające z konieczności spełnienia wymagań ustawy o szkolnictwie wyższym.
– Zmiany nazwy uczelni były odzwierciedleniem głębokich przemian w jej sposobie działania...
– To były zmiany podyktowane uwarunkowaniami społecznymi, oczekiwaniami w stosunku do uczelni, wymaganiami współczesnych pracodawców, ale także rozwojem technologii, która diametralnie zmieniła sposób pracy, a co za tym idzie – sposób, w jaki kształcimy naszych studentów. Powstały nowe kierunki i specjalności, zmieniły się programy kierunków tradycyjnych. Kształcimy przede wszystkim oficerów floty handlowej oraz kadrę dla zaplecza gospodarki morskiej…
– ...z których znakomita większość pracuje za granicą.
– To prawda, ale większość zarobionych pieniędzy konsumują w Polsce. A jest to niemała suma: w naszej ocenie rocznie z kont armatorów do Polski jako uposażenie może wpływać nawet dwa miliardy euro. To imponująca kwota, ale też nasi absolwenci są świetnymi fachowcami, więc ich wynagrodzenie wynosi średnio piętnaście tysięcy złotych miesięcznie w przypadku oficera, do nawet czterdziestu tysięcy złotych dla kapitana. Właściwie nie znam żadnego przypadku naszego absolwenta, który nie mógłby znaleźć pracy w zawodzie.
– Czy w epoce globalizacji Bałtyk jest nadal naszym oknem na świat? Odrzutowce są szybsze od statków, romantyzm pracy na morzu też już trochę wywietrzał.
– Chyba nie do końca korzystamy z atutu, jakim jest dostęp do morza. Bałtyk jest i nadal powinien być naszym oknem na świat, w najlepszym tego słowa znaczenia. Bo dostęp do morza to nie tylko możliwość transportowania towarów statkami, ale także ogromne zaplecze dla tego transportu na lądzie: porty, centra logistyczne, bazy kontenerowe, spedycja. To również dziesiątki tysięcy miejsc pracy w firmach związanych z transportem morskim i przewozem towarów. Absolwenci naszego kierunku logistyka są przez pracodawców kupowani „na pniu”!
– A przemysł stoczniowy?
– To dziś domena Dalekiego Wschodu, ale już w produkcji komponentów dla konstrukcji offshorowych, takich jak elementy morskich elektrowni wiatrowych czy platform wiertniczych, oraz w produkcji statków specjalistycznych jesteśmy w grze. Absolwenci Uniwersytetu Morskiego pracują w tej branży, są też zatrudniani na statkach do obsługi platform i dobrze się odnajdują na tym rynku. Konkludując: z morza się żyje, morze żywi, więc musimy o nie dbać.
– Na uczelni, której absolwenci w znacznej części pracują za granicą, umiędzynarodowienie to priorytet.
– Oczywiście, bo musimy wiedzieć, co się dzieje na rynku pracy zawodów morskich, który jest dziś totalnie zglobalizowany. Kontakty międzynarodowe studentów i pracowników to zarazem szansa na zdobycie najbardziej aktualnej morskiej wiedzy, ale także uzyskanie potrzebnych na tym światowym rynku kompetencji. To także budowanie marki uczelni wśród zagranicznych armatorów, do których trafiają nasi absolwenci. W ten sposób budujemy zaufanie do naszego „produktu”, którym są świetnie wykształceni i przygotowani do pracy młodzi ludzie.
– Uniwersytet Morski od dziewiętnastu lat jest członkiem IAMU – Międzynarodowego Stowarzyszenia Uniwersytetów Morskich. To dobre forum wymiany wiedzy i doświadczeń?
– Zdecydowanie tak, zwłaszcza że aktywnie uczestniczymy w pracach różnych organów tej organizacji, działamy w sekcjach tematycznych. Kilkakrotnie przewodniczyliśmy różnym komisjom i zespołom IAMU, a od tego roku po raz kolejny będziemy odpowiadać za prace komisji do spraw akademickich. W ten sposób budujemy naszą pozycję wśród graczy z tej samej branży, pokazujemy się światu. Poza IAMU jesteśmy również aktywni na forum IMO. Nasz dyplom morski spełnia międzynarodowe standardy IMO, a my uczestniczyliśmy w ich tworzeniu. UMG brał udział w opracowaniu międzynarodowych standardów dotyczących kompetencji dla oficerów elektryków. Pracownicy UMG stale aktywnie pracują w różnych komisjach przy IMO.
– Uczelnia realizuje dużo projektów, m.in. z NCBiR. Na co są one ukierunkowane?
– Mamy rzeczywiście kilka projektów i wśród nich są te służące poprawie jakości kształcenia, zdobywaniu potrzebnych kompetencji – twardych i miękkich – i certyfikatów. Wprowadzamy nowe kierunki, modyfikujemy te już prowadzone, zapewniamy studentom konsultacje z doradcami zawodowymi, uczymy ich, jak wchodzić na specyficzny, międzynarodowy rynek pracy. Podnosimy także kwalifikacje pracowników dydaktycznych i administracyjnych, którzy nie mogą odstawać od światowych standardów, jeśli chcemy, żeby UMG był poważnie traktowany przez naszych partnerów. Staramy się bacznie przyglądać oczekiwaniom rynku, obserwujemy, w jakim kierunku idzie świat.
– To dobra strategia, ale nie wierzę, że konieczność stałego dokształcania się budzi powszechny entuzjazm.
– Uczelnia to przecież organizacja, której zasobami są studenci, nauczyciele akademiccy i pracownicy administracyjni. Musi panować między nimi synergia, a to możliwe jest tylko wtedy, gdy wszyscy zdobywają kompetencje pozwalające im efektywnie współpracować. Na przykład jeśli chcemy uczestniczyć w projektach (a chcemy!), musimy wiedzieć, jak skutecznie do nich przystępować, rozliczać, raportować. Wszyscy musimy się tego nauczyć.
– Dla takiej uczelni jak Uniwersytet Morski „wychowanie” wysoko kwalifikowanej kadry dydaktycznej to warunek skutecznego działania i funkcjonowania na rynku międzynarodowym.
– Dlatego tak wielkim wyzwaniem jest dla nas tworzenie ścieżki awansu pracowników – zwłaszcza młodych – dające im atrakcyjną perspektywę rozwoju. Z drugiej strony chcemy rozwijać kompetencje miękkie dydaktyków w odpowiedzi na zmieniające się oczekiwania studentów. To domena zarządcza, myślę, że jest tu potrzebny nowy duch. Oczywiście, nie da się zrobić wszystkiego „z marszu”, ale trzeba wiedzieć, że zmiany są konieczne.
– Ambitne zadania mają swoją cenę – ich realizacja wymaga czasu i wysiłku.
– Myślę, że praca to także moja pasja, która daje mi satysfakcję i spełnienie.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wdowińska
Dr hab. inż. Ireneusz Czarnowski
Absolwent Wydziału Elektrycznego Wyższej Szkoły Morskiej. Był doktorantem na Wydziale Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej. W 2004 uzyskał na Politechnice Poznańskiej stopień doktora nauk technicznych w dyscyplinie informatyka, a w 2012 na Politechnice Wrocławskiej stopień doktora habilitowanego w dziedzinie nauk technicznych.
Specjalista w zakresie technologii informacyjnych, systemów informatycznych. Jego działalność naukowa koncentruje się na zagadnieniach sztucznej inteligencji, uczenia maszynowego, sieci neuronowych, eksploatacji danych, optymalizacji i algorytmów ewolucyjnych. Indeks Hirscha 12.
Od 1998 związany z Uniwersytetem Morskim w Gdyni, początkowo pracował na stanowisku asystenta, obecnie na stanowisku profesora uczelni. Od 2016 prorektor ds. nauki w Uniwersytecie Morskim w Gdyni i przewodniczący senackiej komisji ds. nauki.