REKLAMA


REKLAMA


Kryzys wywołany przez pandemię postawił wielu studentów kształcących się poza granicami swojego kraju w sytuacji nie do pozazdroszczenia: nie tylko pozamykano uczelnie, ale także musieli opuścić akademiki.

W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się studenci pochodzący z innych niż ten, na którym się obecnie kształcą, kontynentów: takie osoby muszą się mierzyć z trudnościami na kilku frontach. Najlepszym rozwiązaniem byłby oczywiście powrót do domu, do rodzinnego kraju. Ale jak to zrobić, gdy linie lotnicze zawiesiły większość połączeń międzynarodowych? O tym, co to oznacza, można się przekonać, patrząc na sytuację chińskich studentów na uczelniach amerykańskich. „New York Times” opisuje przypadek 23-letniej Chinki Penny Pei studiującej w Północnej Karolinie. Rodzice naciskali, by wróciła do domu, i gotowi byli sfinansować jej bilet. Udało się znaleźć miejsce na przelot z Chicago do Szanghaju w klasie ekonomicznej za 10 tys. dolarów, ale kiedy, trzy dni później, cena skoczyła do 16 tys. dolarów, Chinka uznała, że to przesada. W końcu udało się jej zdobyć bilet za „zaledwie” 12 tys. dolarów.

Niewielu chińskich studentów w USA na to stać. Dlatego też grupa studentów i rodziców wystosowała, napisany w kurtuazyjnej formie, list do chińskiego ambasadora, w którym pytają, czy władze w Pekinie podejmą się ewakuacji swoich studentów, podobnie jak to już zrobiły, sprowadzając ok. 1500 chińskich studentów z Bangladeszu, Iranu i Włoch. Nie byłoby to łatwe przedsięwzięcie, biorąc pod uwagę, że w USA studiuje ok. 400 tys. młodych Chińczyków.

Inny problem trapi studentów zagranicznych w Europie, a dotyczy także Polaków. Po zamknięciu uczelni wrócili do domu, ale pokoje „na mieście” wynajęli na czas trwania całego roku akademickiego. Badanie przeprowadzone wśród studentów pokazało, że tylko 40% wynajmujących pokoje gotowych jest odstąpić od wymagania opłat w związku z panującą sytuacją, natomiast 60% wynajmujących domaga się dotrzymania warunków do końca obowiązywania umowy wynajmu i tylko w niektórych przypadkach zgadza się na pewne obniżki czynszu, który w krajach Zachodniej Europy wynosi od 500 euro wzwyż. W szczególnie trudnej sytuacji są studenci, którzy nie mogą wyjechać do domu, a do tego stracili możliwość dorabiania w związku z zamknięciem restauracji, barów lub innych lokali usługowych, gdzie studenci zazwyczaj szukają dorywczej pracy.

Gohar Hovhannisyan, wiceprezes Europejskiego Związku Studentów (European Student Union), stwierdził, że wiele osób studiujących za granicą znalazło się w „strasznej sytuacji” i wyzywa uczelnie oraz władze, by otoczyły ich opieką.

Żródło: www.nytimes.com

© 2022 Perspektywy.pl   O nas | Polityka Prywatności | Znak jakości | Reklama | Kontakt!!!