8 kwietnia 2020
Od dawna było wiadomo, że 2020 rok będzie trudny dla szkolnictwa wyższego w Polsce. Na wysiłek związany z wdrażaniem ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”, której wszystkie przepisy weszły już w życie, nakładają się bowiem emocje związane z wyborami nowych władz rektorskich. W tym roku emocje są szczególne, bo zwiększonej pozycji rektora w systemie władz uczelni towarzyszy „gilotyna PESEL”, wymuszająca obniżenie wieku kandydatów do gronostajów, za czym pójdzie nieuchronnie szeroka wymiana kadr w uczelniach… Ale procesy te, trudne same z siebie, miały zapewniony ważny czynnik stabilizujący w postaci zaangażowanej obecności oraz silnej pozycji ministra i wicepremiera Jarosława Gowina.
Jako obserwator zewnętrzny, ale będący blisko szkolnictwa wyższego, miałem i mam wrażenie, że Jarosław Gowin szanował środowisko akademickie, a spora część tego środowiska uznała determinację i talenty polityczno-dyplomatyczne „naszego Premiera” za ważne dla świata akademii w Polsce. Dzięki temu możliwe było uzgodnienie i przyjęcie pakietu reform, określanych jako „Konstytucja dla Nauki”.
Teraz nie dosyć, że z coraz większą mocą bombarduje nas pandemia - burząca akademicki porządek, lepszy lub gorszy, ale przewidywalny - to niespodziewanie „znika” również Jarosław Gowin, a wraz z nim… parasol ochronny rozciągnięty nad polskim szkolnictwem wyższym i jego reformami.
Czy te cztery „plagi” na raz nie okażą się zbyt wielkim wyzwaniem… Co odejście Gowina może oznaczać dla polskich uczelni i nauki w Polsce?
To pytanie generalne można rozłożyć na wiele pytań składowych, choć raczej bez oczekiwania na proste i szybkie odpowiedzi.
Po pierwsze, czy znajdą się chętni na podważanie lub „naprawę” reformy szkolnictwa wyższego? A raczej, jak nie poddać się naciskom „reformowania reformy”? Bo że takie naciski będą, nie mam wątpliwości.
Były już próby, włącznie z interwencją Rzecznika Praw Obywatelskich przełożenia w czasie, a praktycznie „stępienia” czy nawet zablokowania nowej ewaluacji nauki w Polsce, która w 2021 roku będzie oceniała jakość dyscyplin naukowych prowadzonych w uczelni – a mówiąc precyzyjnie: ocenianych na poziomie uczelni (a nie wydziałów). To jeden z kluczowych mechanizmów w instrumentarium reformy, wymuszający troskę rektorów o najlepszych badaczy, którzy będą prowadzić prace naukowe na najwyższym światowym poziomie. Czy nowym sternikom nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce wystarczy determinacji, aby się tym, bardzo prawdopodobnym naciskom nie poddać?
Kolejny problem to finanse. Gowin wywalczył, na pewno nie w pełni zadawalające, ale znaczące zwiększenie środków na naukę i szkolnictwo wyższe. Dodatkowe wydatki państwa na zwalczanie pandemii i ratowanie gospodarki przed katastrofalną zapaścią będą mocnym argumentem za obniżaniem wydatków, gdzie tylko się da. Obcięcie w tym kontekście finansowania sfery nie związanej z ochroną zdrowia, bezpieczeństwem narodowym i ratowaniem względnej stabilności systemu bankowego będzie pokusą dla rządzących. Gowin rozumiał doskonale, że bez nauki nie ma innowacji i rozwoju. Doświadczenia ostatnich tygodni i dni, kiedy otoczył się wybitnymi ekspertami ze sfery nauki i gospodarki, świadczą też, że - jak chyba nikt inny w tym i poprzednich rządach – rozumie on, że w sytuacjach bezprecedensowych wyzwań, to właśnie naukowcy potrafią najlepiej „rozpoznać nieznane” i zaproponować rozwiązania. Czy będzie to oczywiste również dla jego następców?
Kolejne pytanie dotyczy sztandarowego pomysłu Jarosława Gowina czyli „Inicjatywy Doskonałości - Uczelnia Badawcza”. Wykazał się wyjątkową konsekwencją w jej projektowaniu, zapewnieniu niezależności wyboru kandydatów i wdrażaniu. Dzięki IDUB grupa polskich uczelni („duże” 10 plus „małe” 10) otrzyma w ciągu najbliższych 7 lat dodatkowe środki na rozwój, z ambicją uzyskania lub podtrzymania swojej widoczności (visibility) na arenie międzynarodowej. Nie sądzę, aby dało się łatwo zagrozić bytowi tej inicjatywy, ale do jej kontynuacji potrzeba serca i opieki ze strony władz… A jeśli będzie trzeba, również dodatkowego wsparcia ministerstwa i państwa, przy czym nie zawsze chodzi o pieniądze. Czy nasza klasa rządząca dalej będzie miała tę opcję na stole?
Inna kwestia. Czy utrzymają się partnerskie relacje pomiędzy władzami uczelni a kierownictwem ministerstwa? Nie oznaczały one w żadnym razie rezygnacji którejkolwiek ze stron ze swoich racji czy reprezentowanych interesów. Ale dzięki Gowinowi możliwa była zawsze rzeczowa, bazująca na faktach dyskusja. Wiem, że rektorzy bardzo to sobie cenili, zwłaszcza, że partnerstwo takie nie było w ostatnich 20. latach zjawiskiem powszechnym…
Dymisja ministra Gowina z całą pewnością nie jest dobrą wiadomością dla osób, które zaangażowały się w przygotowanie i wdrażanie reform w polskim szkolnictwie wyższym. Ale oznacza to zarazem, że czeka ich dodatkowy wysiłek, aby wszystkie sensowne zmiany mogły być równie sensownie kontynuowane.
A Jarosławowi Gowinowi, niezależnie od jego dalszych politycznych losów i wyborów, należy się proste słowo: DZIĘKUJEMY!
Waldemar Siwiński