Nie ma chyba kraju na świecie, który zyskiwałby finansowo na internacjonalizacji szkolnictwa wyższego więcej jak Australia. Edukacja jest, a raczej była, trzecim w kolejności towarem eksportowym, który przyniósł australijskiej gospodarce 37 mld dolarów australijskich w roku fiskalnym 2018/19. Stanowiło to 40 proc. całego eksportu usług.
Warto dodać, że w Australii studenci zagraniczni od 1985 r. nie mogą, w przeciwieństwie do krajowych, korzystać z ulg i zobowiązani są ponosić pełne koszty nauki i utrzymania. Taki sukces australijskiego systemu edukacyjnego był możliwy dzięki trzem czynnikom: język angielski zarówno na uczelni jak w życiu na co dzień, wiele uniwersytetów na wysokim, światowym poziomie a także względna bliskość największych azjatyckich rynków rekrutacyjnych, zwłaszcza Chin i Indii.
Od 2003 do 2018 roku procent studentów zagranicznych zwiększył się z 14 proc. do 20 proc., a w niektórych uczelniach zagraniczni studenci stanowili ponad 30 proc. Przychody od zagranicznych studentów miały dla uczelni szczególne znaczenie wobec faktu, że w tym samych latach procentowy udział wsparcia finansowego ze strony rządu na studenta spadł z 37 proc. do 30 proc.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że nagła utrata zagranicznych studentów (już do 1 marca wyjechało 56 proc. studentów z Chin) postawiła australijskie uczelnie w dramatycznej sytuacji. Już teraz zamrażają prace budowlane na obiektach, które służyć miały spodziewanej, rosnącej liczbie studentów z zagranicy. Ale to niewiele pomoże. Nadmierna zależność od napływu zagranicznych studentów, a właściwie od idących za nimi pieniędzmi, w obliczu pandemii zamieniła się w katastrofę.
Uniwersytety zwracają się o pomoc do rządu, ale tu spotyka je rozczarowanie. Rząd zapewnił wprawdzie, że będzie wspierał uczelnie płacąc im w zależności od ilości studentów. Nie rozwiąże to problemu szkołom wyższym, które utraciły 25 albo 30 proc. studentów, a koszt utrzymania kadry, badań i całej struktury pozostaje w gruncie rzeczy bez zmian. Wprawdzie uniwersytety będą mogą starać się o pomoc z funduszu dla organizacji charytatywnych, ale nie będzie to pomoc na skalę potrzeb, a z czasem i tak będą musiały ją zwrócić.
Szalę goryczy przelały słowa premiera Scotta Morrisona, który w taki „delikatny” sposób odniósł się do problemu studentów zagranicznych: jeżeli nie są w stanie utrzymać się, to alternatywą dla nich jest powrót do swoich krajów.
Wiele wskazuje na to, że bez zagranicznych studentów australijskie uniwersytety skurczą się a niektóre mogą po prostu upaść. Ian Jacobs, rektor University of New South Wales stwierdził, że oprócz natychmiastowych skutków kryzysu wywołanego przez pandemię, istnieje ryzyko, że z uwagi na kryzys finansowy trzeba będzie zwalniać personel naukowy, przez co ucierpi oferta edukacyjna, a to wywoła efekt domina.