Nie wiemy jeszcze, jak głęboka będzie zapaść w obszarze międzynarodowej mobilności studentów, ale zdrowy rozsądek podpowiada, a coraz liczniejsze badania potwierdzają, że negatywne skutki pandemii Covid-19 będą w tym obszarze znaczne. Warto zatem pomyśleć, jak je zminimalizować.
Bardzo ciekawe przemyślenia na temat przyszłości ściągania studentów z Wietnamu opublikował dr Mark A. Ashwill, Amerykanin, który od kilkunastu lat zajmuje się w tym kraju rekrutacją i wydaje się doskonale rozumieć mentalność Wietnamczyków. Wymienia on listę rekomendacji, które uczelnie powinny brać po uwagę, jeśli chcą w przyszłości liczyć na wietnamskich studentów.
- Zachowanie uczelni pod presją obecnego kryzysu. Rodzice i agenci rekrutacyjni bacznie przyglądają się temu, jak szybko uczelnie zareagowały oraz czy i jak pomogły zagranicznym studentom.
- Koszt nauki zdalnej w stosunku do nauki w trybie normalnym. Wietnamczycy bardzo źle odbierają informację, że za naukę online mają płacić tyle samo, co za naukę na uczelni.
- Długotrwała obecność. Jeżeli chce się mieć studentów z Wietnamu, trzeba tam mieć swojego przedstawiciela albo często tam bywać.
- Zwiększona wrażliwość na koszt studiów. Spowolnienie gospodarki w Wietnamie spowoduje obniżenie dochodów rodzin.
- Większe zainteresowanie uczelniami w mniejszych miastach. Jest to efekt pokazywania w mediach wielkich miast, takich jak Nowy Jork, jako epicentrum pandemii. Małe miasta wydawać się będą rodzicom bezpieczniejsze dla ich dzieci.
- Podtrzymywanie kontaktów. W sytuacji zakazu podróży uczelnia powinna starać się utrzymywać kontakt z agentami, rodzicami i studentami poprzez rozmowy wideo i dostarczać aktualne materiały informacyjne przez Internet.
Ashwill jest przekonany, że gdy tylko przeminie pandemia, Wietnamczycy powrócą na amerykańskie uczelnie. W styczniu 2020 było ich w USA prawie 30 000.