Epidemia koronawirusa zaskoczyła wszystkich..organizacje międzynarodowe, rządy, korporacje... Zaskoczyła też uniwersytety. I dla nich, tak jak dla wszystkich, stanowi nie lada wyzwanie. Trudno prorokować, jakie konsekwencje przyniesie epidemia, a wszelkie spekulacje na ten temat obciążone są nieprawdopodobnie wysokim marginesem błędu. Można jednak spróbować rozważyć możliwe scenariusze dla pracy uczelni w nowej rzeczywistości. Można też zastanowić się jakie konsekwencje przyniesie owa nowa rzeczywistość dla aktywności uczelni na polu międzynarodowym.
Polskie uczelnie w różnym stopniu przyjęły w swoim czasie wyzwania wynikające z konieczności zaistnienia na arenie międzynarodowej. Zdarzało się, że otwarcie na świat traktowano bardziej jako zło konieczne niż pojawiającą się szansę. O tych, wcale nie tak nielicznych, którzy nie widzieli w tym nawet zła koniecznego nie wspomnę…
Nowa postepidemiczna rzeczywistość z całą pewnością umocni na uczelniach tendencje do zamykania się i izolacji. Nic dziwnego. W pierwszym odruchu i one nie uchronią się przed tym, co stanowi jedynie odzwierciedlenie szerszego zjawiska. Już teraz daje się zaobserwować dość powszechny proces zamykania się państw. Zamykane są nie tylko granice, ale narasta też tendencja do skupiania się na własnych, „narodowych” interesach. Neguje się sens istnienia organizacji międzynarodowych. Narasta pełen samozadowolenia nacjonalizm. Zbliżony trend będzie zapewne towarzyszył działaniom wielu polskich uczelni, a potęgować je będzie katastrofalny w skutkach kryzys gospodarczy. Na wiele ambitnych programów może zwyczajnie braknąć pieniędzy. Ten kryzys dotknie nas wszystkich. Dotknie też procesy umiędzynarodowienia polskich uczelni.
Jednak wszelka izolacja ma swoje granice… Dotyczy to koronawirusowej kwarantanny, zamknięcia granic, zamrożenia gospodarek. Dotyczy to też szkolnictwa wyższego. Te uczelnie, te grupy badawcze, te platformy naukowe, które wyjdą z izolacji najwcześniej -wygrają. Te, które przyjmą postawę wyczekującą, często determinowaną czynnikami niezależnymi od nich samych, nie mają żadnych szans. Są skazane w najlepszym razie na intelektualną i naukową marginalizację. W najgorszym na stanie się akademickim skansenem pełnym muzealnych snów o potędze.
Rozpoczął się już wyścig o palmę pierwszeństwa w skali światowej geopolityki, którego rezultatem będą zasadnicze zmiany w globalnym ładzie. Tylko te kraje, którym uda jako pierwszym otrząsnąć z postepidemicznej traumy i najszybciej wrócić do międzynarodowej gry, mają szanse na sukces. Za rok mocarstwa do niedawna dominujące światową gospodarkę i politykę mogą obudzić się głęboko na peryferiach systemu światowego. Ich miejsce zajmą ambitni nowi gracze. To samo dotyczy uczelni.
Pandemia koronawirusa przyczynia się do też do światowej rewolucji. Ta rewolucja dokonuje się obecnie także na uniwersytetach. Wiele procesów, które w normalnych warunkach przeciągałoby się w nieskończoność, ulega gwałtownemu przyspieszeniu. Paradoksalnie, koronawirus toruje drogę do nieprawdopodobnych zmian w sposobie nauczania, prowadzenia badań naukowych, konferencji... Sprawia, że świat zamknięty w wirtualnych formach staje się jeszcze mniejszy. Prawdziwe procesy umiędzynarodowienia uczelni stają się prostsze niż kiedykolwiek wcześniej. Czy zdołamy te możliwości w pełni wykorzystać?
Adam W. Jelonek
Prof. dr hab. Adam W. Jelonek jest dyrektorem Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i pełnomocnikiem Rektora UJ ds. internacjonalizacji. W latach 2010-14 ambasador nadzwyczajny i pełnomocny RP w Malezji, Brunei i na Filipinach. Laureat Nagrody „Gwiazdy Umiędzynarodowienia” w kategorii „Public Diplomacy Star” (2020).