Anna Pstrokońska studiuje na kierunku Media&Culture. Jak podkreśla, przejście na nauczanie zdalne odbyło się błyskawicznie i skutecznie, bo uczelnia już wcześniej korzystała z platform e-learningowych do kształcenia i egzaminowania. Jest jednak co najmniej jedno „ale”...
Na uniwersytecie w Utrechcie rok akademicki podzielony jest na cztery bloki, podczas których nauczane są po dwa przedmioty. Pomiędzy blokami studenci mają od kilku do kilkunastu dni wolnego. Początek pandemii przypadł na ostatnie tygodnie trzeciego bloku, dzięki czemu koordynatorzy przedmiotów z czwartego bloku, który zaczął się 20 kwietnia, mieli wystarczająco dużo czasu na przeorganizowanie dotychczasowych planów. Pandemia nie wywarła również dużego wpływu na przedmioty mojego trzeciego bloku. Wykładowcy zareagowali szybko nagrywając audio do ostatnich wykładów i załączając je w pliku razem z prezentacjami, które i tak zawsze udostępniane są studentom.
W przypadku tutoriali, będącymi odpowiednikami ćwiczeń, zajęcia odbyły się poprzez platformę Microsoft Teams, która została zarekomendowana prowadzącym przez uczelnię przede wszystkim ze względu na najbezpieczniejszą politykę prywatności.
Open book exams
Największym zmianom uległa forma egzaminów, które planowo miały być tak zwanymi „pamięciówkami”, jednak ze względu na okoliczności zdecydowano się na open book exams pozwalając na korzystanie z notatek. Zmieniono jednak pytania egzaminacyjne tak, aby nadać im bardziej analityczną formę, dzięki czemu notatki, choć pomocne, nie dostarczały odpowiedzi.
Egzamin pisemny online wyglądał inaczej w przypadku każdego z przedmiotów. Prowadzący jeden z przedmiotów załączył na Blackboard, czyli platformie, która również na co dzień służy do komunikacji między kadrą a studentami, dokument tekstowy z pytaniami i kartę odpowiedzi. Studenci mieli za zadanie pobrać plik i odpowiedzieć na pytania najpóźniej w trzy godziny od udostępnienia. Nauczyciel w łatwy sposób może sprawdzić, czy praca została oddana w terminie.
W przypadku innego przedmiotu wykorzystana została platforma internetowa, której uniwersytet używa do przeprowadzania egzaminów stacjonarnych, jako że te zazwyczaj również mają formę komputerową. Wszystko zatem wyglądało bardzo podobnie, tyle, że zamiast na szkolnych laptopach studenci pracowali na własnych, w domowych warunkach. Dzięki temu, że platforma i jej funkcjonowanie były studentom znane z poprzednich egzaminów, stres związany z całą sytuacją został nieco zredukowany. Zaletą platformy było też to, że czas przeznaczony na egzamin mógł zostać zmieniony w trakcie jego trwania, dzięki czemu studenci otrzymali od prowadzącego dodatkowe minuty prawdopodobnie w odpowiedzi na mailowe prośby.
Inna strefa czasowa to nie problem
Znaczące zmiany przyniósł dopiero blok czwarty. Koordynatorzy obu przedmiotów zdecydowali się na redukcję materiału, co było ukłonem w stronę studentów, zwłaszcza tych, których pandemia postawiła w nadzwyczaj niekorzystnej sytuacji i którzy przy normalnej intensywności kursu nie byliby w stanie go kontynuować.
Zmianie uległ także grafik, który podczas nauki stacjonarnej składał się z dwóch półtoragodzinnych wykładów (po jednym z każdego przedmiotu), oraz czterech, również półtoragodzinnych tutoriali. Obecnie z każdego przedmiotu prowadzony jest tylko jeden tutorial tygodniowo, ale został on wydłużony o połowę. Jest to przede wszystkim udogodnienie dla studentów znajdujących się obecnie w innej strefie czasowej, którzy w przeciwnym razie musieliby kilka razy w tygodniu uczestniczyć w zajęciach o bardzo wczesnych lub bardzo późnych porach. Tutoriale są absolutnie obowiązkowe i nawet dwukrotna nieobecność może skutkować utratą prawa do ewentualnej poprawki bądź nawet możliwości kontynuowania kursu.
Do prowadzenia tutoriali większość koordynatorów wybrała Zoom, a nie Microsoft Teams, który został polecony przez uczelnię. Zdecydował o tym fakt, że Zoom pozwala widzieć wszystkich uczestników konwersacji jednocześnie, podczas gdy Microsoft Teams wyświetla tylko cztery ekrany na raz. Przydatnymi narzędziami okazały się także możliwość podniesienia ręki czy reakcji emotikonami, np. w celu potwierdzenia, że omawiany materiał jest zrozumiały. Z kolei opcja podziału na grupy pozwala na uzyskanie luźniejszej, bardziej koleżeńskiej atmosfery zbliżonej do tej panującej podczas zwykłych zajęć, dzięki czemu część studentów chętniej się wypowiada czy uczestniczy w dyskusjach.
Ważny element stanowi również chat, który jest widoczny w tym samym oknie co konwersacja, dzięki czemu studenci ze słabszym sprzętem też mogą się udzielać. Często, w trakcie zajęć, wykorzystywana jest także opcja udostępniania ekranu, która przydaje się przede wszystkim do omawiania rezultatów pracy grupowej czy konkretnych fragmentów tekstu. Różnorodność narzędzi oferowanych przez Zoom zapobiega zatem monotonii i pozwala zajęciom online osiągnąć charakter zbliżony do tego, który panuje podczas spotkań in persona.
Podcast profesora
Z podobnego powodu zdecydowano się na prowadzenie wykładów w formie podcastów. Jak powiedział jeden z wykładowców, nagranie audio wytwarza więcej intymności. Inny z kolei zwrócił uwagę, że nagrywanie podcastów jest dla niego znacznie bardziej komfortowe, ponieważ nie ogranicza ruchu, podobnie jak podczas wystąpienia na sali wykładowej. Podcast daje także więcej swobody studentom. Niektórzy wykładowcy zachęcali nawet do słuchania wykładów w trakcie spaceru, jeśli to pozwala komuś lepiej się skupić. Oczywiście, nie pominięto prezentacji całkowicie, ale np. w przypadku, kiedy na slajdzie pojawia się jakiś cytat, jest on czytany na głos przez wykładowcę. Podcasty zatem z jednej strony otwierają pewne możliwości, z drugiej jednak powodują, że niektórym łatwiej jest się rozproszyć, przez co czas przesłuchania półtoragodzinnego wykładu może się nawet dwukrotnie wydłużyć. Dodatkowo, aby upewnić się, że wykład był zrozumiały, niektórzy koordynatorzy wprowadzili nieobligatoryjne sesje Q&A odbywające się po południu w dniu, w którym normalnie przeprowadzony byłby wykład. Dzięki temu studenci mają możliwość zadania pytań, a wykładowca dostaje wskazówki, na czym powinien skupić się podczas tutorialu.
Jest dobrze, ale…
Można zatem powiedzieć, że pandemia nie pokrzyżowała planów Utrecht University, a jedynie ograniczyła je w niektórych przypadkach. Niewątpliwie jest to jednak po części zasługa już wcześniej funkcjonującego na uniwersytecie systemu nauczania, a także dobrego poziomu technicznego uczelni, o czym świadczy chociażby fakt, że nawet w standardowych warunkach egzaminy zazwyczaj pisane są na laptopach. Cała kadra, przynajmniej na moim kierunku Media & Culture, również bardzo dobrze radzi sobie z nową sytuacją, na co jednak częściowo może mieć wpływ specyfika kierunku, który jest ściśle związany z technologią.
Jako studentka, muszę przyznać, że system jaki wprowadził uniwersytet zapewnia mi komfort nauki, a zajęcia, nawet internetowe, z tak dużą grupą osób są pozytywną odskocznią od ogólnej izolacji. Poza faktem, że zredukowano ilość materiału nie odczuwam, aby pandemia wywarła negatywny wpływ na jakość mojej edukacji. Problem w tym, że studiowanie to nie tylko nauka, ale też mnóstwo innych, przeplatających się z nią, lub samodzielnych aktywności związanych z przynależnością do pewnej społeczności. Tego niestety nie da się doświadczyć podczas nauki online, a właśnie to w dużej mierze kształtuje charakter studiowania i całego ‘fun’u’ z tym związanego. Studiowanie z domu ma mnóstwo swoich zalet, ale chyba żaden ze studentów nie zdecydował się na wyjazd na zagraniczną uczelnię, aby ostatecznie uczyć się siedząc, tak jak ja teraz, na łóżku we własnym pokoju, prawda?
Anna Pstrokońska