Absolwentka II LO im. Generałowej Zamoyskiej i Heleny Modrzejewskiej w Poznaniu, klasa dwujęzyczna z językiem angielskim o profilu medialnym, działaczka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, zaangażowana też w Ruch Protestujących Maturzystów.
Myślę o studiach w Poznaniu, jednak wciąż nie jestem do końca zdecydowana, czy będzie to prawo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, czy jakiś kierunek związany np. z zarządzaniem na Uniwersytecie Ekonomicznym. Wahanie wynika z tego, że nie chciałabym przerywać mojej działalności społecznej, bo ta aktywność od kilku lat pozostaje najważniejsza dla mnie, wydaje mi się też najlepszym pomysłem na moją własną drogę zawodową. Zatem ciągle kalkuluję, który kierunek najlepiej pomoże mi zrealizować plany.
Sytuacja związana z pandemią, zawieszeniem zajęć w szkołach i niepewnością dotyczącą matury wniosła w moje życie pewne rozprężenie – nie wiedziałam z początku, za co mam się zabrać ani co myśleć np. o tym, że z jednej strony w życiu codziennym muszę przestrzegać coraz to nowych obostrzeń, a z drugiej wciąż nie wiem, czy matury się odbędą, czy będą przesunięte, czy też może zostaną całkiem odwołane. Ta długa niepewność sprawiała, że czułam się, jak wielu z moich rówieśników, pominięta, zepchnięta na margines, podczas gdy sprawa matur dla nas marginalna wcale nie jest. I szczerze mówiąc, wciąż w myśleniu o maturze towarzyszy mi niepokój – zastanawiam się choćby, jak te egzaminy mają wyglądać, czy np. będziemy zmuszeni pisać w rękawiczkach i maskach, jak mamy się zgromadzić przed egzaminem czy jak będziemy go zdawać (w przypadku mojej szkoły to przecież około 150 osób zdających!). Jest wiele takich znaków zapytania, a mam wrażenie, że nikt nie chce nam konkretnie odpowiedzieć. Gdybym patrzyła na sprawę matur egoistycznie, wolałabym, by egzaminy zostały odwołane, bo dla mnie osobiście konkurs świadectw przy rekrutacji na studia też byłby dobrym rozwiązaniem. Ale mam znajomych, którzy planują studia za granicą, i wiem, że dla nich brak matury byłby ciosem.
Przez ostatnie dwa miesiące mieliśmy dużo sygnałów wsparcia ze szkoły. Nauczyciele nie przesadzali z zadaniami, rozumieli sytuację, w jakiej się wszyscy znaleźliśmy, i koncentrowali się raczej na naszych potrzebach niż na realizacji programu. Dostawaliśmy też deklaracje od psycholog szkolnej – że w razie potrzeby może z nami rozmawiać np. przez Skype’a. Bardzo pomagało nam też to, że wzajemnie się wspieraliśmy, np. wymieniając się notatkami czy spotykając się na kawie online. A wczoraj, po dwóch miesiącach, spotkałam się na żywo pierwszy raz z moją przyjaciółką, oczywiście zachowując kilkumetrowy dystans.