REKLAMA


REKLAMA


REKLAMA


REKLAMA


W pandemicznych czasach stałam się amatorką memów, zwłaszcza tych o edukacji. Zapewniam: gdy się odsieje wszystkie plewy, trafić można na prawdziwie złote ziarna dowcipu i skojarzeń. Takie choćby jak obrazek, udostępniony przez Marcina Mellera na kilka dni przed Świętem Edukacji Narodowej, popularnie zwanym Dniem Nauczyciela.

To czarno-białe zdjęcie z seansu spirytystycznego z lat 20. poprzedniego wieku, nosi tytuł „Virtual meetings are basically modern seances”.  Tytuł ten sprawia, że zamieszczone na zdjęciu typowe wypowiedzi uczestników spotkania w spirytystycznym kręgu - no dobrze, może nie do końca typowe, bo zamiast zdań typu „Duchu, jeśli jesteś z nami, stuknij dwa razy” widzimy bardziej ogólne, jeśli chodzi o adresata, apele w rodzaju „Daj znać, jeśli nas słyszysz” itp. - budzą lawinę skojarzeń wykładowców akademickich (to oni w dużej mierze udostępniali potem ten mem na swoich stronach w mediach społecznościowych; znaleźć go było można także na profilach facebookowych takich uczelni jak np. Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu czy na stronie Polska Sieć Kobiet Nauki).

Mem komentowano takimi cytatami z rzeczywistych onlineowych zajęć akademickich jak: „Słyszę jakieś trzaski... Kasiu, zostań z nami... Nie odchodź! Powiedz chociaż, jak Ci jest” czy „Czy ktoś jest jeszcze z nami?”.

Piszę o tym memie nie tylko dlatego, że jest zabawny/gorzki (niewłaściwe skreślić). Rozmawiałam na początku tego roku akademickiego z kilkoma wykładowcami polskich uczelni. Pytałam, jak się czują przed kolejnym niepewnym rokiem, wobec bardzo prawdopodobnych (a dziś już – piszę to 15 października – oficjalnie ogłoszonych, choć bez określenia, do kiedy mają obowiązywać) obostrzeń dotyczących m.in. sposobu kształcenia studentów w roku akademickim 2020/2021.

To osoby (w większości kobiety), które równie rzetelnie, jak do zajęć stacjonarnych, przygotowywały się do zajęć online w ubiegłym roku akademickim, które naukę zdalną rozumieją nie jako przesyłanie studentom skserowanych notatek własnych czy spisu literatury, ale jako przygotowywanie na nowo, w inny niż do spotkania twarzą w twarz, sposób prezentacji i wykładów, które prowadzą na tej (Microsoft Teams) czy innej (Microsoft Teams) platformie wirtualnej.

Co usłyszałam? Nie, nie narzekanie na braki sprzętowe czy na to, że kształcenie zdalne nijak się ma do kształcenia w relacji bezpośredniej. Raczej smutek i niepokój związane z tym, że niezależnie od rzetelności wykładowcy, od jego zaangażowania i profesjonalizmu w przygotowywaniu wykładów w takiej czy innej formie, kluczowy w procesie kształcenia akademickiego jest stopień pracy własnej i zaangażowania studentów. I to edukacja zdalna bardzo mocno już pokazała, a na razie wszystko wskazuje na to, że w roku akademickim 2020/2021 pokaże w dwójnasób.

Jeśli wrócić do etymologii, łacińskie studeo oznacza przede wszystkim „usilnie staram się o coś, przykładam się do czegoś, dążę do czegoś”, a dopiero w kolejnym znaczeniu „uczę się, przykładam się do nauk”. Zatem studia i studiowanie to praca własna, która ma jasno określony cel i sprecyzowane jako warunek powodzenia zaangażowanie (staranie) własne przede wszystkim uczącego się, a w dalszej kolejności (!) uczącego. Inaczej mówiąc: na studia składa się tak wysiłek wykładowcy / wskazówki i wiedza mistrza, jak i (a raczej: przede wszystkim) wysiłek studenta, czyli jego chęć (niezależnie od okoliczności) i determinacja.

W tym kontekście narzekanie, jakkolwiek zasadne, na proces dydaktyczny – na nieprzygotowanie sprzętowe uczelni, nieprzygotowanie wykładowców do wykorzystania informatycznych narzędzi czy nieprzygotowanie systemowe na poziomie administracyjnym całych uczelni – nie stanowi diagnozy wszystkich problemów związanych z edukacją zdalną.

Odpowiedzialność za dobre/dające perspektywy/poszerzające horyzonty itp. kształcenie spoczywa także bowiem na Twoich, studencie, barkach. I być może pandemiczne czasy, jakie się obecnie rozkręcają (wszak nic nie wskazuje na to, byśmy w roku akademickim 2020/2021 mieli na dobre odpocząć od Zooma i Teamsów jako narzędzi wykorzystywanych w edukacji), są właśnie szansą, a nie przeszkodą w tym, by poczuć i zrozumieć prawdziwy sens edukacji wyższej. Byś nie był / nie była tą „Kasią”, z którą wykładowca rozpaczliwie próbuje nawiązać kontakt i przymusić (namówić? skłonić) do interakcji, ale byś włączył/włączyła się w edukację zdalną, mając na uwadze przede wszystkim odpowiedzialność własną za swój dalszy rozwój. Bo jeśli nie Ty, to kto?

U progu roku akademickiego 2020/2021 zatem, Kasiu, Basiu, Adasiu i Michasiu, na początek możecie stuknąć dwa razy, jeśli jesteście na wykładzie/ćwiczeniach zdalnych, ale co ważniejsze, potem starajcie się też być aktywni w czasie zajęć zdalnych, bo tak naprawdę to leży w Waszym, a nie wykładowcy interesie. Powodzenia!

Magda Tytuła

© 2022 Perspektywy.pl   O nas | Polityka Prywatności | Znak jakości | Reklama | Kontakt!!!