W przyszłym miesiącu do Nowej Zelandii zostanie wpuszczonych 250 magistrantów i doktorantów. To pierwszy krok do ponownego otwarcia granic i wsparcia rynku edukacyjnego, którego wartość opiewa na kilka miliardów dolarów. Problem w tym, że każdy student, który chce przylecieć do kraju, musi nie tylko pokryć koszt biletu lotniczego, ale także 3000 dolarów za obowiązkowy pobyt w hotelu na czas kwarantanny.
- Na pewno będzie to bariera finansowa, sytuacja wielu międzynarodowych studentów uległa zmianie - powiedziała Sabrina Alhady, prezes Nowozelandzkiego Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów. Jej zdaniem instytucje szkolnictwa wyższego powinny rozważyć poniesienie części kosztów. Uczelnie gotowe są rozważyć pomoc, ale jeszcze nie podjęły decyzji.
Wpuszczenie 250 zagranicznych studentów do Nowej Zelandii to zaledwie kropla w morzu potrzeb, jeżeli wziąć pod uwagę prawie 30 000 cudzoziemców studiujących w Nowej Zelandii w ub. roku, przed epidemią. Chris Whelan, dyrektor generalny Universities New Zealand, powiedział, że ma nadzieję, że ich liczba szybko będzie wzrastać. - Rozumiemy, że w pierwszej kolejności celem jest pokazanie, że możemy bezpiecznie sprowadzić studentów do Nowej Zelandii – powiedział.
Jednak minister edukacji Chris Hipkins nie składa żadnych obietnic. - Chcemy sprowadzić zagranicznych studentów z powrotem do Nowej Zelandii, gdy tylko będzie to bezpieczne - powiedział. - Trudno określić konkretne ramy czasowe, ponieważ wciąż jest wiele niewiadomych.
Kryteria dotyczące sprowadzenia pierwszych 250 studentów są nadal opracowywane, ale priorytetem są doktoranci, którzy są w połowie studiów lub muszą przebywać w Nowej Zelandii, ponieważ nie mogą studiować zdalnie. Powrót studentów powinien dać uniwersytetom pewne zabezpieczenie finansowe. Nie będą zmuszone redukować miejsc pracy, jak wcześniej sygnalizowały. Ministerstwo Edukacji kontaktuje się obecnie z uczelniami w celu ustalenia, którzy studenci będą mogli przyjechać.
Opr. MTA
Źródło: https://www.rnz.co.nz