Czwartkowy „Dziennik Gazeta Prawna” ostrzega uczelnie przed tzw. „certyfikatami jakości”, których posiadacz staje się „Uczelnią Liderów” lub prowadzi „Studia z Przyszłością”. Tekst noszący tytuł: „Uczelnie dały się nabić w tani PR” (na czołówce gazety) oraz „Uczelnie nabite w fundację” (na stronie 5), prezentuje bulwersujące praktyki, ale również przytacza szokujące wyjaśnienia niektórych uczelni, które „certyfikaty” te nabywają.
W wielu krajach Europy można było już w XVIII wieku swobodnie kupować różne certyfikaty na wolnym rynku. Na ziemiach polskich „kupowanie prestiżu” też jest znane od dawna, nie jest choćby tajemnicą, że większość XIX wiecznych hrabiów i baronów w Galicji swoje „rodowe” tytuły i dokumenty nabyła za gotówkę.
Ale dlaczego wchodzą w to uczelnie, w tym również te, które zwyciężyły w konkursie Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza (IDUB), pozostaje zagadką. Racjonalnych powodów trudno się doszukać, a na niekompetencję uczelnianych PR-owców musiało być przecież jakieś przyzwolenie, bo procedury finansowe w uczelniach są rygorystyczne. Przepytywane na tę okoliczność przez dziennikarkę DGP władze uczelni wyjaśniają, że oni byli przeciw, ale decyzje musiały zapaść gdzieś niżej…
Gazeta przytacza wypowiedź pochodzącą z czołowej politechniki: „zmagamy się z niżem demograficznym oraz niewystarczającym wypełnieniem miejsc na poszczególnych kierunkach. Liczy się więc każda forma promocji.” Na takie wyjaśnienia zgody być nie może! Bo takich praktyk uczelni nie można przecież określić inaczej niż jako próby wprowadzania w błąd kandydatów na studia.
Artykuł w „Dzienniku Gazecie Prawnej”: