Akademia Finansów i Biznesu Vistula

Politechnika Łódzka

Wyższa Szkoła Ekologii i Zarządzania w Warszawie

Wyższa Szkoła Ekonomii i Innowacji w Lublinie

Master za granicą - czy warto?Studia zagraniczne mogą być wielką życiową przygodą. W dodatku niezwykle pożyteczną, bo wpis o ich ukończeniu świetnie wygląda w CV. Ale czy trzeba wyjechać na całe pięć lat?

Udało nam się przepytać grupę absolwentów zagranicznych uczelni z różnych państw. 

Oto ich wrażenia: 

Master za granicą - czy warto?Franciszka Sady,

absolwentka kierunku Art Museum and Gallery Studies, studia na poziomie MA (Master of Arts), University of Newcastle, Anglia.

To, czy bardziej korzystne jest rozpoczęcie studiów od razu w Anglii, czy tylko kontynuowanie ich po licencjacie, zależy od kierunku, jaki wybieramy. Niektóre z nich są po prostu niedostępne w Polsce lub mają całkowicie inny program, wtedy warto od razu studiować je za granicą. 

Przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii studiowałam kulturoznawstwo na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej i dziennikarstwo na niepublicznej uczelni w Lublinie. W moim przypadku nie zachodziła konieczność nadrabiania zaległości, ani różnic programowych, ponieważ program na kierunku Art Museum and Gallery Studies skonstruowany był tak, aby mogły przystąpić do niego osoby po różnych specjalizacjach i z różnych krajów. Problemów przysparzało jedynie wdrożenie się w inny system i tok studiów. 

Zderzyłam się np. z koniecznością pisania prac zaliczeniowych wg określonych standardów, od których nie ma odstępstw – w Anglii muszą one mieć określoną długość, krój czcionki, format i być oddane w wyznaczonym terminie, co w Polsce nie zawsze jest przestrzegane, a w Anglii pilnowane, co do minuty. Sam program studiów był opracowany tak, że po bloku teoretycznym zawsze następowały zajęcia praktyczne – dzięki temu studenci mogli sprawdzić czy teoria rzeczywiście „działa” i nie musieli wklepywać na pamięć suchych definicji, nie widząc ich przełożenia na rzeczywistość. I co ciekawe, przez trzy ostatnie miesiące studiów wszyscy odbywali staże w placówkach, które zostały wcześniej staranne wyselekcjonowane. Podczas stażu studenci traktowani byli jak regularni pracownicy, mieli podobny zakres obowiązków i dzięki temu mogli zdobyć pierwsze doświadczenie zawodowe i przekonać się jak rzeczywiście wygląda praca po ukończeniu tego kierunku.

Pozytywne wrażenie zrobiło na mnie bardzo bogate zaplecze dydaktyczne, świetnie wyposażona, łatwa i szybka w obsłudze biblioteka, doskonale przygotowany program kierunku oraz niezwykłe życzliwa relacja wykładowca-student, z dużym naciskiem na to, że wykładowca ma przede wszystkim nauczyć, a nie – jak często bywa w Polsce – pokazać studentom, czego jeszcze nie umieją. Ponieważ w Anglii studia są płatne, na moim kierunku nie było też żadnych przypadkowych osób. Wszyscy chcieli dowiedzieć się jak najwięcej, byli bardzo aktywni na zajęciach, chętni do zdobywania wiedzy i zaangażowani w studia. 

 

Karolina ŁyczkowskaKarolina Łyczkowska,

doktorantka prawa cywilnego na Universidad de Castilla-la Mancha w Toledo, Hiszpania.

Do Hiszpanii wyjechałam w 2004 roku zaraz po maturze. Do 2009 studiowałam prawo na Universidad de Castilla-la Mancha w Toledo. Dzisiaj kontynuuję studia jako doktorantka.

Po kilku latach spędzonych w Hiszpanii myślę, że same studia na poziomie Master wystarczą tylko wtedy, gdy nauka zagranicą ma być krótkim, wzbogacającym CV epizodem. Po licencjacie w Polsce nie jest łatwo od razu przystosować się do innego sposobu nauczania. Trudniej też korzysta się z wiedzy nabytej w języku polskim na uniwersytecie w obcym kraju. 

Można to zauważyć obserwując studentów przyjeżdżających z programu Erasmus, bo ich to „przestawienie” kosztuje zwykle wiele wysiłku. Pewnie dlatego na moim uniwersytecie większość zagranicznych studentów na poziomie Master to osoby pochodzące z Ameryki Południowej, dla których hiszpański jest językiem ojczystym. 

Nie do uniknięcia są różnice programowe. W Hiszpanii, aby rozpocząć studia na poziomie Master po zrobieniu licencjatu w innym kraju, należy nostryfikować dyplom. Zwykle wystarcza pisemna autoryzacja rektora, ale czasem konieczne może się okazać nadrobienie różnic programowych i zaliczenie brakujących przedmiotów. Trzeba się również przyzwyczaić do innych metod nauczania. W Hiszpanii, zwłaszcza po reformie edukacji przez Unię Europejską, większy nacisk kładzie się na uczenie poprzez praktyczne zadania. Na prawie oznacza to rozpatrywanie konkretnych przypadków prawnych, pisanie komentarzy do orzecznictwa sądowego czy udział w konferencjach. Inne jest też podejście profesorów do studentów – bardziej otwarte, życzliwe. Nierzadko w uniwersyteckiej kafeterii można spotkać studentów pijących kawę razem z profesorami, mówiących sobie na „ty”.

Marcin TomaszewskiMarcin Tomaszewski,

student ekonomii (International Economics) na Georg-August-Universitaet Goettingen w Getyndze w Niemczech, aktualnie ostatni semestr studiów odbywa w SGH w Warszawie.

Na studia do Niemiec wyjechałem bezpośrednio po maturze. Początki nie były łatwe, bo co innego uczyć się języka obcego, a co innego uczyć się w języku obcym. Ktoś mi powiedział, że poznanie nowego języka to dorobienie sobie kolejnego życia. To prawda. Na początku było ciężko, ponieważ nie miałem elementarnej wiedzy ekonomicznej, a poznawałem ją w języku obcym. Wydaje mi się, że osoby, które rozpoczęły studia na poziomie licencjackim w Polsce i wyjechały na magisterskie za granicę, w tym względzie miały troszkę łatwiej. W ich przypadku jednak zawsze pojawiają się spore zaległości do nadrobienia, bo studia w Polsce i w Niemczech mają inne programy nauczania. W przypadku ekonomii, przejście ze studiów licencjackich w Polsce na magisterskie w Niemczech jest w miarę płynne. Na początku problemem może stanowić właśnie język – rozumienie wykładów, książek, skryptów. Ale nikt nie wyjeżdża za granicę i od razu nie staje się prymusem, to nierealne. Trzeba się przyłożyć, a z czasem będą widoczne efekty. 

Od lutego 2010 roku jestem w Warszawie i mogę powiedzieć, że warunki w Niemczech są zdecydowanie lepsze i bardziej prostudenckie. Mam na myśli wyposażone biblioteki, kampus, stołówki, akademiki. W Niemczech za 150 euro mogłem mieszkać w kawalerce w akademiku o wysokim standardzie. To samo dotyczy jakości prowadzenia zajęć. Profesorowie w Getyndze skupiają się na treści zajęć bez odbiegania od tematu, co w Polsce czasem się zdarza. Z drugiej strony, w Niemczech brakowało mi wykładów w języku polskim, w Warszawie łatwiej też jest zrozumieć mechanizmy kierujące krajem po transformacji, mniej zamożnym od Niemiec.


Izabela DąbekIzabela Dąbek,

studentka kierunku Public Relations and Media, Bachelor of Art (Hons), Queen Margaret University, Edynburg, Szkocja.

Ukończenie studiów za granicą daje większą szansę zdobycia pracy w Polsce, ale otwiera również drzwi do zagranicznych firm. Trzeba tylko dobrze znać język obcy. Decyzja o wyborze poziomu studiów, od których rozpoczyna się przygodę z nauką za granicą, właśnie od tego powinna zależeć. Jeśli ktoś nie mówi i nie czyta płynnie w obcym języku, moim zdaniem studia powinien rozpocząć od poziomu Bachelor. Znam bowiem przypadki, w których studenci mojego uniwersytetu – pochodzący z Polski – w trakcie studiów musieli zrobić roczną przerwę, by poduczyć się angielskiego. Choć mam też koleżankę, która przyjechała do Edynburga, by na Queen Margaret University zrobić tylko ostatni rok (postgraduate). Ale jej znajomość języka jest wysoka i radzi sobie świetnie. 

Wszystko więc zależy od indywidualnego wyboru. Jednak po skończeniu Bachelor Degree za granicą posiada się już dużą wiedzę w danej dziedzinie, łatwiej jest kontynuować naukę na poziomie Master i nie trzeba nadrabiać żadnych zaległości programowych. 

Dłuższy pobyt w obcym kraju nie jest problemem. Uczelnie w Wielkiej Brytanii są bardzo przyjazne dla zagranicznych studentów i oferują duże wsparcie w przystosowaniu się do nowego otoczenia.

© 2022 Perspektywy.pl   O nas | Polityka Prywatności | Znak jakości | Reklama | Kontakt!!!