REKLAMA


REKLAMA


REKLAMA


REKLAMA


REKLAMA


Jeden z największych ośrodków akademickich w Polsce (Wrocław idzie niemal łeb w łeb z Poznaniem, jeśli brać pod uwagę liczbę studentów) do tanich z pewnością nie należy (porażają zwłaszcza ceny mieszkań do wynajęcia), a mimo to osobom, które zdecydowały się tutaj studiować, trudno jest znaleźć wady miasta nad Odrą. Dla nich dolnośląska metropolia jest „niespieszna”, „swoja”, „zielona”, „najbardziej otwarta spośród polskich miast”, „bezstresowa”, a nawet „trochę małomiasteczkowa w pozytywnym znaczeniu”. Przyjeżdżają i bez oporów poddają się wrocławskiemu genius loci. Najwyraźniej to prawdziwy geniusz!

Pośród miast określanych mianem Wenecji Północy Wrocław zajmuje trzecie (po Amsterdamie i Petersburgu) miejsce. Głównych rzek jest tu pięć (Odra, Bystrzyca, Oława, Ślęza i Widawa), ale jeśli dodać do nich pomniejsze potoki i cieki (20), łatwo zrozumieć, że Wrocław na wodzie stoi. Wyspy (jest ich ponad 20), pięknie iluminowane mosty i kładki (przed wojną było ich 303, dziś jest ponad 130, w tym najdłuższy w Polsce most – Rędziński) oraz kilkanaście zielonych bulwarów i deptaków – już na podstawie tej prostej wyliczanki można sobie wyobrazić charakter miasta nad Odrą. Tu dużo się spaceruje i jeździ rowerem (trasy rowerowe liczą 328 km), w ten sposób zresztą łatwiej jest podziwiać architektoniczne perełki, odnaleźć ślady długiej i burzliwej historii czy dać się wciągnąć przez niepowtarzalny klimat miasta. Nic dziwnego, że marzeniem przyjezdnych studentów jest związać się z Wrocławiem na dłużej – najlepiej na resztę życia.

Spotkajmy się we Wrocławiu

Według Małgorzaty Wojnarowskiej, studentki Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, która przyjechała tu z Przemyśla, najlepszym określeniem stolicy Dolnego Śląska jest „miasto spotkań”. – Tu mnóstwo jest miejsc, które sprzyjają takiemu właśnie spotykaniu się ze sobą, rozmawianiu, wspólnemu spędzaniu czasu – tłumaczy. – I nie chodzi tylko o lokale czy kluby, ale też o miejsca w plenerze, choćby na wybieranej najczęściej przez studentów Wyspie Słodowej, gdzie został zniesiony zakaz picia alkoholu na wolnym powietrzu. Spotykaniu się „pomaga” też atmosfera Wrocławia. Co jakiś czas widuje się tu ludzi, którzy spontanicznie coś fajnego robią: a to tańczą na Rynku belgijkę, a to modlą się, a to malują, a to grają czy śpiewają.

Atmosferę miasta niewątpliwie współtworzą studiujący tu młodzi ludzie (wrocławianie po mniejszym tłoku w tramwajach, autobusach i na ulicach bezbłędnie rozpoznają, kiedy zaczęły się studenckie wakacje). Małgorzata zdradza, że współpracujące ściśle ze sobą samorządy Uniwersytetu Przyrodniczego i Politechniki Wrocławskiej ukuły nawet wspólne dla akademickiej braci hasło – „silny Wrocław”. Bo asymilacja studentów w tym mieście nie jest procesem bolesnym, przytłaczająca większość przyjezdnych szybko zaczyna się tutaj czuć jak u siebie.

Jednak przywołany przez dziewczynę slogan Wrocław miasto spotkań można rozumieć szerzej – jako spotkanie się w jednym miejscu różnych kultur, tradycji czy stylów. Przykład? Ukończona niedawno inwestycja na Wyspie Słodowej – Concordia Design Wrocław – w której zachowane fragmenty XIX-wiecznej kamienicy harmonijnie włączono w supernowoczesny projekt centrum kreatywności i biznesu. – I taki właśnie jest Wrocław: moim zdaniem tu wszystko ze sobą współgra, jeśli powstaje coś nowego, to z reguły to się wtapia w już istniejącą w danym miejscu przestrzeń.

Dalej studentka opowiada, że dla przyjezdnych dolnośląska metropolia może się wydać mieszanką różnych innych znanych miast. – Ostatnio oprowadzałam koleżankę z Łodzi i gdy tak się przemieszczałyśmy między kolejnymi ciekawymi miejscami we Wrocławiu, ona mówiła: „Tu jest jak w Wenecji”, „O, to przypomina mi Paryż”, „A to taki Mediolan”.

Jeśli dodać dwa do dwóch…

Mało jest rzeczy, na które mogliby narzekać wrocławscy studenci. Bo na przykład: mimo że utrzymanie się w mieście sporo kosztuje, ze znalezieniem źródła dochodu nie ma większych (a czasami: żadnych) problemów. Typowe miejsca, w których żak może dorobić, we Wrocławiu są takie same jak w innych miastach: to puby czy kawiarnie, hotele, sklepy.

Inny pomysł to korepetycje. – Pod tym względem my, aspirujący matematycy, mamy łatwo: lekcje z matematyki cieszą się dużym zainteresowaniem, a stawki za godzinę należą do grupy absurdalnie wysokich – opowiada Dawid Migacz, student III roku matematyki na Uniwersytecie Wrocławskim (UWr). Według niego, jeśli mamy pieniądze na opłacenie mieszkania (np. od rodziców, z kredytu studenckiego czy ze stypendium), to już dwie godziny korepetycji (za matematykę we Wrocławiu stawka to 40-60 zł/godz.) dziennie wystarczą, by spokojnie się utrzymać (a przy tym by ucząc innych, nie zapomnieć o własnym studiowaniu).

Wrocławskie uczelnie mają też dodatkowe programy dla studentów, którzy poszukują sposobów zarobkowania. Instytut Matematyczny UWr uruchomił np. „tutornię”, czyli miejsce przeznaczone dla studentów I roku, którzy nie radzą sobie z materiałem i w tutorni właśnie mogą poprosić o pomoc starszych kolegów (tutorzy za swoją pracę otrzymują wynagrodzenie z uczelni). Inny przykład to „Zintegrowany program rozwoju Politechniki Wrocławskiej” – dzięki środkom z UE studenci trafiający na staże do firm otrzymują za swoją pracę wynagrodzenie w formie stypendium z uczelni.

Wsiąść do tramwaju bylejakiego

Także na problemy komunikacyjne z reguły studenci się nie skarżą – co najwyżej się z nich śmieją. Mowa tu o osławionych wrocławskich tramwajach, a raczej o wrocławskich przestarzałych torowiskach, z powodu których składy tramwajowe nader często się wykolejają. – Na początku tego roku nawet jeden z wrocławskich bukmacherów przyjmował zakłady, w których można było obstawiać, czy do końca grudnia we Wrocławiu padnie rekord 100 wykolejeń. I jak na razie (sierpień) brakuje tylko nieco ponad trzydziestu tego typu zdarzeń – opowiada student.

Z reguły jednak, jak twierdzi Dawid, jeśli wrocławski żak ma do wyboru jazdę tramwajem ze spacerem w gratisie albo inny sposób dotarcia z jednego punktu miasta do drugiego, wybiera… rower. Bo system rowerów miejskich we Wrocławiu jest fantastyczny – dzięki dopłatom z miasta pierwsze 20 minut wypożyczenia roweru jest darmowe. – Tym sposobem wystarczy w 20 minut dojechać z jednej stacji rowerów miejskich do drugiej, by tam wypożyczyć, znów za darmo, kolejny rower i tak bez płacenia pokonać dłuższą trasę po mieście – tłumaczy Dawid.

A infrastruktura miasta rowerzystom sprzyja. I nie chodzi tu tylko o wspomniane wyżej kilometry tras rowerowych. Dolnośląska metropolia jest bowiem miastem raczej węższych brukowanych ulic niż szerokich wielopasmowych ciągów komunikacyjnych. – I zresztą te szerokie arterie jak np. biegnąca przy dworcu Wrocław Główny ulica Piłsudskiego w żaden sposób nie pasują do klimatu tego miasta – twierdzi Dawid.

Krasnalom już dziękujemy

Pubów, klubów czy innych miejsc rozrywki we Wrocławiu z pewnością nie brakuje. Oferta jest różnorodna – jeśli ktoś szuka zagłębia klubowego, musi zaliczyć pasaż Niepolda. Nietrudno jest tam stracić rachubę czasu, przechodząc z klubu do klubu w którąś z weekendowych nocy.

Inny wrocławski patent to pub z grami planszowymi. To forma rozrywki coraz popularniejsza w niektórych studenckich kręgach. – Kupujesz piwo czy drinka, a w zamian możesz sobie pograć w planszówki, o których wcześniej nigdy nie słyszałeś – mówi Dawid.

Korzystanie z kulturalnej oferty miasta (zniżkowe bilety dla studentów – np. wstęp do muzeum za złotówkę) czy włóczęga po mniej oczywistych zakamarkach Wrocławia – to z kolei sposób Marysi Skrodzkiej, studentki IV roku inżynierii biomedycznej na Politechnice Wrocławskiej. – Warto dać się ponieść bocznym uliczkom, by poczuć ducha miasta – mówi. – Albo iść na Nadodrze, osiedle, gdzie można znaleźć podwórka z nietypowymi muralami. Uwieczniono tam lokatorów budynków, na których są malowidła, więc można spotkać tych ludzi, jak siedzą na ławce i rozmawiają, a zwiedzającym pokazują swoje podobizny na murach. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam te murale i poczułam taką wspólnotę między tamtejszymi mieszkańcami, wiedziałam już, że Wrocław to miasto dla mnie.

Marysia potrafi podać i inne przykłady otwartości i życzliwości ludzi we Wrocławiu – kiedy na I roku nie wiedziała, jak gdzieś trafić, zdarzało jej się, że pytani o drogę przechodnie nie tylko dokładnie objaśniali jej trasę, ale też potrafili ją zaprowadzić ją na przystanek czy w inne docelowe miejsce.

A czy wrocławscy studenci zwracają uwagę na krasnale? Jak się okazuje, ten znak firmowy Wrocławia wyraźnie się już… znudził i to zarówno rodowitym mieszkańcom, jak i braci studenckiej trafiającej do miasta z różnych stron Polski. Krasnale, które dziś wyrastają jak grzyby po deszczu, bo każda firma czy branża chce mieć swojego krasnala, to raczej turystyczna atrakcja i „potykacze” niż coś, co bawi żaków. – Szkoda, że dziś mało kto już kojarzy, jakie były początki krasnali, że u źródeł pomysłu stał antykomunistyczny ruch Pomarańczowa Alternatywa – mówi Marysia, która podobnie jak większość pytanych przeze mnie studentów swojego ulubionego krasnala we Wrocławiu nie ma.

Magda Tytuła

 

Tylko we Wrocławiu!

Afrykarium – jedyne na świecie oceanarium poświęcone jedynie faunie Afryki
Dzielnica Czterech Świątyń – nazywana też Dzielnicą Czterech Wyznań: na terenie o powierzchni 300 m kw. znajdują się zabytki architektury sakralnej wyznań katolickiego (kościół św. Antoniego z Padwy), prawosławnego (sobór Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy), judaizmu (synagoga Pod Białym Bocianem) i protestanckiego (kościół Opatrzności Bożej)
Fontanna Multimedialna – największa w Polsce i jedna z największych w Europie (ma 800 punktów świetlnych, 300 dysz wodnych)
Niemural – dzieło o powierzchni ponad 1200 m kw. będące połączeniem malarstwa, rzeźby i ceramiki, znajdujące się w podwórku przy ul. Roosvelta (Nadodrze); najważniejszymi bohaterami niemuralu są mieszkańcy domów (ludzie i ich pupile) tworzących to podwórko
Polinka – uruchomiona w 2013 r. kolejka linowa Politechniki Wrocławskiej łącząca kampus główny uczelni z kampusem Na Grobli; jazda Polinką trwa ok. 3 min

© 2022 Perspektywy.pl   O nas | Polityka Prywatności | Znak jakości | Reklama | Kontakt!!!