IRYNA WERESZCZUK, wicepremierka Ukrainy, minister ds. reintegracji terenów okupowanych ukończyła studia wojskowe na Politechnice Lwowskiej i przeszła staż oficerski w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Ukończyła też studia prawnicze na Uniwersytecie Lwowskim. Często jeździ w przyfrontowe regiony Ukrainy i zajmuje się ewakuacją ludności z terenów zagrożonych okupacją, a także negocjowaniem wymian jeńców wojennych – dlatego nazywana jest „pierwszą damą ukraińskiej armii”. Z Iryną Wereszczuk rozmawiała Bianka Siwińska, prezeska Fundacji Edukacyjnej Perspektywy.
- Pani Premier, jaka będzie rola Ukrainek, które obecnie przebywają w Polsce, ale też w innych krajach Europy, w budowie przyszłej, silnej i bezpiecznej Ukrainy?
- Bardzo liczymy na nasze mądre, przedsiębiorcze i dobrze wykształcone kobiety, które dobrze wiedzą, jak przyszłość Ukrainy powinna wyglądać. Podstawą będą tu nowe technologie, umieszczenie człowieka-obywatela w centrum naszych działań oraz wartości demokratyczne. Będziemy budować Ukrainę tak, aby nasze dzieci były bezpieczne i miały szerokie możliwości rozwoju. I tu wszędzie duże nadzieje pokładamy w naszych kobietach – w ich kompetencjach, ich patriotyzmie, mądrości. I czekamy na nie w Ojczyźnie.
- Zrobiła Pani karierę w bardzo męskim świecie, od studiów wojskowych, technicznych, służyła w siłach zbrojnych ukraińskiej armii, spektakularnej kariery politycznej - aż do dziś. Czy myśli Pani, że taki świat, w którym kobiety miałyby więcej do powiedzenia byłby lepszy? Mądrzejszy? Czy byłoby mniej wojen?
- Zdecydowanie byłoby mniej wojen! W ogóle uważam, że gdyby kobiety miały więcej do powiedzenia w poprzednich dekadach, w XX wieku, wszędzie tam, gdzie są podejmowane kluczowe decyzje, świat byłby zupełnie inny. Bardzo dużo kobiet pracuje jako nauczycielki, lekarki, bibliotekarki, czy też w organizacjach pozarządowych, ale, i nie mówię tu tylko o Ukrainie, jest ich za mało na stanowiskach kierowniczych - tam gdzie podejmowane są decyzje od których zależą losy ludzi. W nauce, biznesie, polityce czy technologiach.
- Co by zmieniły kobiety?
- Moje osobiste doświadczenie wskazuje, że tam gdzie jest więcej kobiet, gdzie podejmują one więcej decyzji, tam jest większa dyscyplina, lepsze wykonanie, więcej zrozumienia i empatii. Jest też większa odpowiedzialność. Jestem przekonana, że przyjdzie nasz czas. Czas, w którym kobiety wezmą władzę w swoje ręce. To już się zresztą dzieje. To jest trend od którego nie ma odwrotu i jest to trend światowy.
Wokoło już widzę koleżanki, które nie boją się pilotować myśliwców F-35, dowodzą flotą morską jak na przykład w USA, koleżanki, które wykonują zawody często nazywane męskimi… w IT, zawody inżynierskie, STEM tam też jest coraz więcej kobiet. Także Pani przykład… czytałam Pani życiorys, widziałam kobiety z Pani otoczenia, czytałam Pani raporty, pokazujące co jest jeszcze nie tak, ale też, że wszystko jest możliwe, wystarczy chcieć i dużo pracować. Świat się zmienia – i my, kobiety, go zmieniamy.
- Jakby Pani zachęciła Ukrainki do udziału w naszym projekcie „INCUBATING FREEDOM – Adapting Women to Digital Economy”, w ramach którego w ciągu 2 lat chcemy wykształcić w technologiach informatycznych 30 tysięcy Ukrainek przebywających w wyniku wojny w Polsce?
- Po pierwsze, nie sądzę bym musiała je zachęcać. One będą chciały w nim uczestniczyć na pewno. Widzę, że są bardzo aktywne, że się udzielają, że się nie boją brać na siebie odpowiedzialności i mierzyć z sytuacją. Ukrainki bardzo lubią się włączać, zmieniać rzeczywistość i doskonale wiedzą czego chcą. I nawet jeżeli teraz znalazły się w ciężkiej życiowej sytuacji, kiedy los zmusił je do porzucenia domu i tymczasowego zamieszkania tutaj w Polsce, to znam setki przykładów Ukrainek, które stały się pełnoprawnymi członkiniami społeczności lokalnych, w których przebywają. Aktywnie włączają się w życie wspólnoty, udzielają się w wolontariatach, zbierają wokół siebie ludzi, stają się hubami komunikacji międzyludzkiej. Często słyszę jak są chwalone, słyszę dobre opinie o naszych kobietach od władz lokalnych i centralnych, o ich aktywnościach i angażowaniu się… I myślę, że z pasją włączą się w ten projekt, chcąc uzyskać nową wiedzę, umiejętności, ale też zmienić swój zawód i miejsce pracy. Bo to ważne.
- Czemu to takie ważne?
Kobieta powinna się czuć niezależną, samowystarczalną także w aspekcie finansowym. Szacunek do siebie często zaczyna się od finansowej niezależności, a jestem pewna, że ten projekt zdobyciu takiej niezależności posłuży. Technologie dają moc. To są kompetencje, które będą budować przyszłą, powojenną Ukrainę. Bardzo ich potrzebujemy. Dlatego bardzo zachęcam, aby brać udział w projekcie „Incubation Freedom”, radzę wykorzystać szansę na zmianę losu, który w ostatnim czasie niestety jest dla nas bardzo ciężki.
- Co chciałaby Pani powiedzieć Ukrainkom, które obecnie przebywają w Polsce?
- Drogie Panie, wiem, że chcecie wrócić do domu, że liczycie na nasze szybkie zwycięstwo. Wiem, że czekacie na powrót do rodzinnej Ochtyrki, rodzinnego Ługańska, Doniecka, Charkowa czy Jałty. Wiem, że chcecie, aby Wasze dzieci i rodziny czuły rodzinne ciepło i miały komfort mieszkania w swoich domach na ojczystej ziemi.
I choć wszystko sprzyja temu, żeby to się stało szybko to… ja byłam tą przedstawicielką rządu, która wezwała, Was, abyście nie wracały do Ukrainy na zimę! I zrobiłam to świadomie, wiedząc, że będzie nam bardzo ciężko zapewnić Wam odpowiednie warunki, a przede wszystkim bezpieczeństwo i komfort dla Was i Waszych dzieci. Wezwałam Was abyście poczekały do wiosny, a potem wróciły odbudować naszą wspólna Ukrainę.
Czekamy na Was z wielką tęsknotą!
- Tymczasem razem przetrwajmy tę zimę. Dziękuję bardzo za rozmowę. Slava Ukraini!
Rozmawiała: Bianka Siwińska
Fot. Anita Kot