Nowe spojrzenie na umiędzynarodowienie – to hasło tegorocznej konferencji „Studenci zagraniczni w Polsce”, którą już jutro rozpoczynamy w Poznaniu. Dlaczego to nowe spojrzenie jest tak pilnie potrzebne?
W ubiegłym roku osiągnęliśmy pierwszy ilościowy cel programu „Study in Poland”, jakim było przekroczenie liczby 100 tysięcy studentów obcokrajowców w polskich uczelniach oraz uzyskanie średniej europejskiej we współczynniku umiędzynarodowienia, który dla Polski wynosi już 8,6%. Liczby te oznaczają – nawiązując do tytułu książki Melchiora Wańkowicza - że internacjonalizacja w Polsce jest już „opierzona”. Można więc pójść dalej.
100 tysięcy studentów zagranicznych pokazuje, że potrafimy włączać do społeczności naszych uczelni znaczące liczby obcokrajowców, pochodzących z różnych kręgów kulturowych; że potrafimy prowadzić skuteczną promocję międzynarodową; że na uczelniach mamy rozwinięte niezbędne struktury umiędzynarodowienia i funkcjonują właściwe procedury.
37 proc. obcokrajowców studiuje w języku angielskim (a 3 proc. w innych językach), co oznacza, że mamy programy studiów w obcych językach, a także kadrę potrafiąca nauczać po angielsku (i nie tylko) oraz – co równie ważne – administrację i działy wsparcia posiadające niezbędne kompetencje językowe i interkulturowe.
Osiągnęliśmy wreszcie masę krytyczną umiędzynarodowienia, a teraz musimy pilnie zastanowić się jak ten potencjał umiejętnie wykorzystać. Przede wszystkim do podnoszenie jakości kształcenia, a także poziomu badań w polskich uczelniach. Jeśli tego nie zrobimy, sprowadzimy studentów obcokrajowców jedynie do roli „cash cows” czyli dojnych krów, które mają dofinansować (lub wręcz sfinansować) nasze uczelnie. A nie o to powinno nam chodzić.
Nie przypadkiem mamy rosnące poczucie słabości naszej pozycji konkurencyjnej na świecie. To nie Polska i nie Europa są liderami innowacyjności, to nie my narzucamy tempo i standardy rozwoju sztucznej inteligencji – w rezultacie to nie do Europy, a zwłaszcza nie do Polski ciągną najzdolniejsi. A bez talentów nie ma rozwoju. Sygnały ostrzegawcze mamy jednoznaczne – na liście grantowej Horyzont Europa 2023 trzy pierwsze uczelnie duńskie (ludność kraju 6 mln) uzyskały łącznie w ubr. z europejskiej kasy ponad 200 mln euro, trzy pierwsze uczelnie polskie uzyskały łącznie pięć razy mniej!
Gra idzie dzisiaj nie tylko o najlepszych – gra idzie o najlepszych z najlepszych! Jeśli ich nie przyciągniemy, a także nie stworzymy warunków do zatrzymania najlepszych maturzystów w Polsce – nie polepszymy swojej światowej pozycji.
Jeżeli uznamy umiędzynarodowienie jako niezbędny element przyspieszenia innowacyjnego rozwoju Polski, to konieczne staje się przeformułowanie podejścia do procesów internacjonalizacji w kluczowych jej wymiarach. Przede wszystkim należy ustalić, w jakich obszarach korzyści z umiędzynarodowienia uzyskamy najszybciej i będą one największe.
Będziemy uzasadniać, że nie zwiększanie budżetu uczelni jest w umiędzynarodowieniu najważniejsze, tylko poziom i jakość procesu dydaktycznego oraz przyciąganie talentów i włączanie ich do prowadzonych na uczelni badań. Do tego trzeba przekonać społeczność akademicką.
Dążąc do „celu 100 tysięcy” nie przykładaliśmy w większości uczelni dostatecznej wagi do pytania: po co to robimy? Na poziomie państwa też dominowała argumentacja raczej ogólna - skoro inni to robią, to my róbmy też! Nawet nie policzono do tej pory ekonomicznych korzyści, jakie przynosi umiędzynarodowienie, a zamiast argumentów mieliśmy pod ręką zaklęcia, że absolwenci obcokrajowcy będą „naszymi najlepszymi ambasadorami”… Teraz jest wreszcie dobry moment, aby wspólnie się zastanowić do czego właściwie ta internacjonalizacja jest nam potrzebna?
Nie bójmy się też spojrzeć na aspekt demograficzny. Jesteśmy społeczeństwem w miarę zamożnym, ale szybko starzejącym się, a w ostatnich latach obserwujemy dramatyczne zmniejszenie się liczby narodzin. Warto chyba poważnie zastanowić się – podobnie jak to choćby robią Finowie – na ile chcemy by część tych młodych ludzi, którzy się u nas wykształcili zostali, i u nas pracowali. Jeżeli tak, to co powinniśmy jako państwo zrobić, żeby ich do tego zachęcić?
I kogo zachęcać w pierwszej kolejności – do przyjazdu i do pozostania? W strukturze studentów obcokrajowców dominują studia licencjackie. Tymczasem pilnie trzeba się przestawić – zwłaszcza na studiach z obszaru STEM - na pozyskiwanie kandydatów na studia magisterskie i doktoranckie. Im będą lepsi, tym lepiej!
Wprawdzie prof. Piotr Sankowski, który jako jedyny z naszych rodaków zdobył 4 cztery prestiżowe granty ERC, alarmuje, że Polska „to nie jest kraj dla młodych badaczy” (a zwłaszcza badaczek), to zarazem przekonuje, że wsparcie młodych naukowych talentów, pracujących w zespołach międzynarodowych, to jedyna szansa dla naszej nauki. Oczywiście, poszukiwanie i zachęcanie zdolnych doktorantów i postdoków aby przyjechali rozwijać się naukowo do Polski jest trudniejsze, niż rekrutacja na „licencjat z zarządzania” tysięcy poborowych uciekających przed służbą wojskową w swoich krajach… Ale warto ten wysiłek podjąć.
Świat stoi w obliczu wielu kryzysów i wyzwań jednocześnie: Covid-19 i ryzyko nowych pandemii, zagrożenia migracyjne, rosnące ruchy nacjonalistyczne, ataki na demokrację, napięcia geopolityczne, wojny, zmiany klimatyczne i wzrost nierówności, wreszcie przyspieszająca cyfryzacja i błyskawicznie rozwijająca się sztuczna inteligencja (AI), żeby wymienić tylko kilka. Każde z tych wyzwań bezpośrednio wpływa na internacjonalizację.
Najnowszy przykład. Komunistyczna Partia Chin przejęła w styczniu bezpośrednie kierowanie uczelniami. Nigdy nie miały one pełnej autonomii, KPCh zawsze miała na nich wiele do powiedzenia, na każdym wydziale istniał komitet partyjny, jednak uczelnie cieszyły się pewną swobodą. Teraz to się skończyło - administrację uczelnianą i partyjną zintegrowane w jedno, poczynając od Uniwersytetu Tsinghua, jednego z najlepszych na świecie. Już od kilku lat uniwersytety w Ameryce i Europie ograniczały kontakty z chińskimi uczelniami podejrzewając je o zbyt ścisłe związki z chińską armią. Po ostatnich posunięciach władz chińskich możliwości współpracy z uczelniami tego kraju stają się jeszcze bardziej iluzoryczne.
Podobne „bad news” nadchodzą i z innych rejonów. Dlatego musimy w Polsce bardzo realistycznie zastanowić się z kim, gdzie i po co chcemy współpracować. Środków mamy mniej niż inni, ale tym bardziej należy je racjonalnie inwestować.
A także pilnie należy ustalić co zrobić, aby jak najszybciej zmienić niekomfortową dla nas pod każdym względem sytuację, kiedy co najmniej dwa razy więcej wpłacamy do naukowego budżetu Unii Europejskiej niż potrafimy z tego źródła uzyskać w postaci grantów!
Po to właśnie spotykamy się w Poznaniu!
Waldemar Siwiński