Opublikowanie przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych „Białej księgi nt. działań niezbędnych celem wyeliminowania nieprawidłowości w systemie wizowym RP” spowodowało serię nerwowych telefonów wśród osób zajmujących się internacjonalizacją szkolnictwa wyższego w Polsce. Zwłaszcza, że wcześniej były już na ten temat niepokojące sygnały ze strony przedstawicieli kierownictwa MSZ. Skąd ta nerwowość i co budzi zaniepokojenie? I co należy pilnie w kwestii udrożnienia systemu wiz studenckich zrobić, aby nie wylać dziecka z kąpielą.
MSZ ma problemy z realizacją polityki wizowej – to polskie uczelnie od dawna wiedzą od obcokrajowców chcących podjąć u nas studia lub pracę nad doktoratem. Dzieje się tak między innymi, bo:
- obsada placówek konsularnych jest za mała,
- radcy ds. edukacji i nauki są w większości polskich ambasad stanowiskiem nieznanym,
- lokalni pośrednicy i rekruterzy bezkarnie buszują po przestarzałych polskich systemach komputerowej rejestracji i przejmują „sloty” na spotkania z konsulami decydującymi o wydawaniu wiz.
Wiadomo też, że jest to efekt wieloletnich zaniedbań i zaniechań popełnianych przez kolejne ekipy kierujące Ministerstwem Spraw Zagranicznych.
Ale próżno szukać w „Białej księdze” wskazań, jak te swoje problemy MSZ chce rozwiązać. Ba, nawet ich nie zauważa (poza enigmatycznym stwierdzeniem o wykorzystywaniu przez nieuczciwych pośredników „automatycznych skryptów”).
Lektura 4-stronicowej „księgi” przynosi nieodparte skojarzenie, że jej autorzy uznali, iż problem wiz studenckich (pracowniczych również) rozwiąże się sam, jeśli… radykalnie zmniejszona zostanie, poprzez wprowadzenie barier administracyjnych i finansowych, liczba osób o te wizy aplikujących! Czyż to nie proste?!
Można by sądzić, że wraz z szerszym otwarciem się Polski na świat, nadeszły dobre czasy dla umiędzynarodowienia. Wystarczy jednak przeczytać Białą Księgę, żeby zorientować się, że raczej zmierzamy w przeciwnym kierunku. Ktoś może zapytać, jak to? Przecież w samej nazwie Białej Księgi stwierdza się, że jej „celem jest wyeliminowanie nieprawidłowości”. Tyle tylko, że recepta na te nieprawidłowości może łatwo doprowadzić do „wylania dziecka z kąpielą”.
Skoro MSZ wpadło w tarapaty w związku z aferą wizową to uznało, że najlepiej będzie problem od siebie odsunąć przerzucające na uczelnie zwiększone obowiązki w zakresie kryteriów rekrutacji i weryfikacji kandydatów na studia.
Pobierz .pdf |
Autorzy Księgi nie kryją, że oznaczać to będzie „zwiększone koszty administracyjne uczelni związane z obowiązkowym postępowaniem rekrutacyjnym dla cudzoziemców”. Proponują na to proste rozwiązanie w postaci „zwiększonych opłat za studia”. Jakby tego było mało Księga proponuje także „podniesienia wysokości minimalnych środków finansowych wymaganych od zagranicznych studentów” podczas starania się o wizę. A także, co już absolutnie da efekt zaporowy, „wprowadzenie obowiązku posiadania konta z zablokowaną minimalną kwotą wymaganych środków” (za cały okres studiów?).
By dodatkowo zniechęcić obcokrajowców do studiowania w Polsce Księga proponuje „rozważenie ograniczenia dostępu zagranicznych studentów do polskiego rynku pracy”. Wprowadzenie takiego zakazu z jednej strony niechybnie ograniczy zainteresowanie studiami w naszym kraju, a z drugiej doprowadzi do swoistej „segregacji” w społeczności studenckiej. Kiedy studenci Polacy i obywatele Unii Europejskiej będą mogli swobodnie podejmować się prac dorywczych, pozostali staną się automatycznie „studentami drugiej kategorii”. Prędzej raczej niż później na uczelnianych kampusach pojawią się hasła potępiające „dyskryminację”.
Wprowadzenie w życie tych kilku propozycji wystarczy, żeby nastąpił szybki i gwałtowny spadek zainteresowania Polską jako krajem, dokąd warto wybierać się na studia. Nie jest to chyba najlepszy czas na taki pomysł. Umiędzynarodowienie to nie jest coś abstrakcyjnego. Dorobiliśmy się już 100 tys. zagranicznych studentów. Czesne jakie płacą trafia do uczelni, a przecież muszą oni gdzieś mieszkać, żywić, podróżować - korzyści jakie przynoszą polskiej gospodarce liczą się w miliardach!
Pobierz .pdf |
Zestawmy to z niedawną wypowiedzią ministra Dariusza Wieczorka dla „Gazety Wyborczej” – otóż stwierdził on jednoznacznie, że wobec zwiększonych wydatków na zbrojenia i obronę „nie będzie więcej pieniędzy na uczelnie”. Radykalne ograniczenie liczby obcokrajowców płacących za studia spowoduje, że tych pieniędzy będzie dla uczelni będzie jeszcze mniej.
Przed polskim szkolnictwem wyższym rysuje się niewesoły obraz – w kraju wobec kryzysu demograficznego coraz mniej Polaków będzie wybierać się na studia, przez wydatki na obronę nie będzie więcej pieniędzy od państwa, a na dodatek mamy przygotować się na odpływ studentów zagranicznych (dodajmy: razem z ich pieniędzmi)!
Restrykcje forsowane przez MSZ jeszcze nie obowiązują, ale należy o tym mówić, by odpowiednie organy i instytucje skupiły się na tym jak pomagać uczelniom w utrzymaniu z takim trudem i przez wiele lat budowanego poziomu umiędzynarodowienia, a nie, dla własnej wygody, rzucać im w tej materii kłody pod nogi.
Oficjalnie przedstawiciele kierownictwa MSZ głoszą, że ich główną troską jest podniesienie jakości kształcenia w polskich uczelniach – choć nikt ich o takie „dobre rady” nie prosił. Kilka dni przed ogłoszeniem „białej księgi” wiceministra Henryka Mościcka-Dendys radziła podczas kongresu umiędzynarodowienia w Gdańsku, aby – oczywiście w trosce o jakość – zamiast kandydatów z krajów „globalnego południa” rekrutować na studia w Polsce kandydatów z państw zachodnich, a także dzieci Polonusów. Czyli akurat tych, którzy na studia w Polsce przyjeżdżają w znikomej liczbie i nie ma przesłanek, że się to w najbliższym dziesięcioleciu zmieni!
Nie od rzeczy będzie również zauważyć, że proponowane przez MSZ zmniejszenie liczby obcokrajowców w polskich uczelniach automatycznie pogorszy i tak już niewysokie pozycje polskich uczelni w rankingów, w których umiędzynarodowienie jest premiowane. Dla MSZ może nie jest to problem, ale dla uczelni już tak. Proponowane przez MSZ restrykcje utrudnią również lub wręcz sparaliżują wiele innych działań uczelni, dla których umiędzynarodowienie nie jest już dzisiaj chimeryczną zachcianką, tylko życiową koniecznością.
Dlatego Prezydium Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) oficjalnie „wyraża zaniepokojenie” i pisze z właściwym sobie taktem w stanowisku na temat Białej Księgi: „W trosce o odpowiedzialne, bezpieczne, równoważone i zdywersyfikowane umiędzynarodowienie szkolnictwa wyższego w Polsce, apelujemy o zgromadzenie rzetelnych danych i pogłębioną analizę oraz weryfikację jakości procesów rekrutacyjnych”.
I konkluduje w stanowczym tonie: „Deklarujemy otwartość i gotowość do dialogu w zakresie wypracowania – wspólnie przez środowisko – standardów i usprawnień. Jednocześnie wnosimy o spotkanie władz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z przedstawicielami środowiska akademickiego”.
Należy mieć nadzieję, że dyplomaci z Aleji Szucha dobrze znają dyplomatyczny język i bez trudu zrozumieją, że kluczowy głos w zmianach dotyczących polityki wiz studenckich powinna mieć Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, gdyż to rektorzy, zgodnie z prawem, odpowiadają w ostatecznym rozrachunku za procesy umiędzynarodowienia polskich uczelni i sukces działań w tym zakresie.
KRASP jest też do takiej debaty najlepiej przygotowany, jako że już w 2005 roku, tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej, uruchomił, w strategicznym partnerstwie z Fundacją Edukacyjną „Perspektywy”, wieloletni program „Study in Poland” mający na celu międzynarodową promocję naszego szkolnictwa wyższego i zachęcanie obcokrajowców do studiowania w Polsce. Sukcesy umiędzynarodowienia w ostatnim 20-leciu są w dużej części związane z działalnością KRASP i aktywnością uczelni w ramach „Study in Poland”. Umiędzynarodowienie jest tak ważnym i dużym wyzwaniem, że osiągnięcie pożądanych rezultatów wymaga zaangażowania i współpracy wszystkich partnerów uczelnianych, oficjalnych i społecznych.
Perspektywy
Biała Księga MSZ: gov.pl
Stanowisko Prezydium KRASP: krasp.org.pl