Zaczęło się od tego, że w 2010 roku rząd brytyjski podniósł pułap czesnego z 3 000 funtów na 9 000. Rząd uważał, że w ten sposób między uczelniami dojdzie do zdrowej konkurencji. Uczelnie mogły ustalać na dowolnie niższym poziomie. Szybko jednak okazało się, że rynkowy mechanizm zadziałał, ale inaczej - uczelnie zgodnie uznały, że lepiej brać 3 000 niż 9 000.
Jednak wysokie opłaty, w połączeniu z wprowadzanymi ostatnio restrykcjami wizowymi (student zagraniczny nie może przyjechać z rodziną), doprowadziły do zmniejszenia liczby przyjeżdżających na studia. Na to wszystko, po Brexicie, nałożył się odpływ studentów z krajów europejskich.
Anglicy dumni są z tego, że aż cztery ich uniwersytety znajdują się w dziesiątce najlepszych uczelni na świecie w międzynarodowym rankingu (QS). Tyle że, jak w druzgocącej analizie pisze The Guardian, brytyjskie uniwersytety, poza elitą, znalazły się na skraju finansowej katastrofy. Gazeta uważa, że niebezpieczna sytuacja jest rezultatem 14-letniej polityki prawicowych rządów, które uważały, że uniwersytety powinny podlegać prawom rynku, podobnie jak inne gałęzie gospodarki – hołdując zasadzie, że najlepszym lekarstwem na wszystko jest pieniądz.
Tymczasem inflacja obniżyła realną wartość czesnego, odbijając się negatywnie na sytuacji finansowej uczelni spoza elitarnej Rusell’s Goup, co prowadzi do zamrożenia płac, a nawet do zwolnień. Dotychczas uniwersytety ratowały się przyjmując jak najwięcej studentów zagranicznych. W przypadku Zjednoczonego Królestwa jest to naprawdę poważny zastrzyk w gospodarkę. Wkład studentów zagranicznych do brytyjskiej gospodarki potrafił w jednym roku wynieść równowartość 47 miliardów dolarów.
Wysokie opłaty oraz ograniczenia wizowe bynajmniej nie doprowadziły do poprawy sytuacji uczelni. Działania rządu przyniosły odwrotny skutek. Spadek liczby studentów zagranicznych boleśnie odczuwają uczelnie, dla których jest to niezmiernie istotne źródło finansowania.
The Guardian obawia się, że dotychczasowa polityka wobec szkolnictwa może doprowadzić do sytuacji, w której elitarne uniwersytety będą nadal miały się znakomicie, a innym uczelniom grozić może nawet bankructwo.
Opr. KB
Źródło: theguardian.com